31 grudnia 2018

Nowy Rok! :)


Inge Löök - 61-letnia graficzka z Finlandii, miała wspaniały pomysł - stworzyła postaci dwóch starszych pań, cudownie spędzających czas razem - roześmianych, radosnych i bardzo kreatywnych.
Podobno ich motto brzmi: "Czas to nie pieniądz, ale nie marnuj go!"

Dzisiaj obie panie ulokowały się na ratuszowej wieży pod zegarem, żeby na pewno nie przegapić nadejścia północy i tam czekają, już teraz świętując zbliżanie się nowego roku. 

Niech będzie udany!


11 grudnia 2018

To była jego książka zimowa.

Dziś może się wydawać dziwne, ale wszyscy mieli masę czasu. Dużo się czytało, chociaż inaczej i co innego niż obecnie. Kiedy zaczynała się zima, dziadek kładł na stole obok lampy Pana Tadeusza i czytał go aż do wiosny. Każdej zimy tylko tę książkę.
To była jego książka zimowa.


Tylko się nie pchaj! Krystyna Janda opowiada o sobie Bożenie Janickiej. Polska Oficyna Wydawnicza BGW, Warszawa 1992. W: Krystyna Janda w rozmowie z Katarzyna Montgomery - Pani zyskuje przy bliższym poznaniu. Prószyński i S-ka, Warszawa 2016, s. 25

09 grudnia 2018

Usiłowała sobie przypomnieć, jak to jest czytać wyłącznie dla przyjemności, tylko dla rozrywki.

Postanowiła więc nacieszyć się rzadkim luksusem ciszy i spokoju. Skorzysta z okazji i poszpera trochę po księgarni.
   Martha pogrzebała w torebce w poszukiwaniu schowanej w notesie listy książek, potem poszła na poszukiwanie trzech tytułów. Dwa były świeżo ogłoszonymi kandydatami do Nagrody Bookera, a trzeci otrzymał nagrodę Pulitzera. Wszystkie powinny okazać się przydatne w kształtowaniu charakteru i poszerzaniu wiedzy. Marcie podobała się większość książek, które do tej pory przeczytała; styl pisarzy był bez wątpienia zgrabny, inteligentny i pełen pewności siebie, dokładnie tak, jak zapowiadali krytycy oraz reklamy.
     Mimo, że wszystkie książki były nieco ponure.
     W ciągu roku Martha uzupełniała swoją listę. Teraz pokręciła głową na myśl, że w ciągu dziewięciu miesięcy przeczytała zaledwie pięć książek. A kiedyś przecież, jak pamiętała, mogła połknąć pięć książek przez miesiąc! Realistycznie mogła założyć, że nie zdąży przeczytać tych trzech nowych przed świętami.
  Usiłowała sobie przypomnieć, jak to jest czytać wyłącznie dla przyjemności, tyko dla rozrywki. Spojrzała na wysokie stosy książek wołających: "Pośmiej się trochę, poczytaj mnie!". Były to książki w różowych, turkusowych czy żółtych okładkach, z małymi obrazkami jak z komiksów, przedstawiającymi torebki z cekinami albo przechylone kieliszki szampana. Pozwoliła sobie na przeciągnięcie palcem po nazwisku autora wytłoczonym na jednej z nich, ale nie mogła się zdobyć, by wziąć ją do ręki. Kiedy znajdzie czas, by przeczytać coś tak zupełnie nieprzydatnego? Wiedziała, że wybrane przez nią powieści są przynajmniej pożyteczne - na pewno będzie się o nich mówić na przyjęciach, na które chodziła.
[...]
Na końcu kupiła książkę dla kolegi Mathew. Jej syn został zaproszony do niego na urodziny i będzie potrzebował prezentu. Martha wybrała Głodną dżdżownicę, książkę edukacyjną oraz stymulującą kreatywność. Doskonała. Martha zawsze kupowała dzieciom książki na prezenty.

Adele Parks - Na jej miejscu. Zysk i S-Ka , Poznań 2007, s. 47-48; przekład - Katarzyna Krawczyk

24 września 2018

A poza tym miała książki...

A poza tym miała książki. Stłoczone w dwóch rzędach w biblioteczce w salonie, w stosach przy łóżku, po obu stronach, pod dwoma stolikami odziedziczonymi po babce, [...]; książki wdarły się także do szafy wnękowej w łazience, między kosmetyki a zapas rolek papieru toaletowego, stały na półce w toalecie, leżały w dużym koszu na bieliznę, którego ucha dawno się urwały, książki były w kuchni, obok jedynego stosu talerzy, piętrzyły się w przedpokoju, za wieszakiem. Juliette biernie przypatrywała się stopniowej inwazji na swoją przestrzeń, nie przeciwstawiała się jej, czasem tylko przenosiła kilka tomów do szuflady biurka, kiedy po raz kolejny potknęła się o coś, co spadło z piramidy albo z półki, gdyż jej zdaniem oznaczało to, że książka chce już od niej odejść, a przynajmniej - że nie pasuje do tego mieszkania.

Christine Féret-Fleury: Dziewczyna, która czytała w metrze, Książnica 2018, s. 77

04 września 2018

Czy są gdzieś granice?

Zwykle tego nie robię. Ale dzisiaj koleżanka przyniosła mi książkę, która mnie (a wcześniej Ją) zmogła. Nawet nie sama treść tego tomiku poezji (w sumie 74 strony), co zawartość notki z czwartej strony okładki.


Wiem, że książka została wydana w Systemie Wydawniczym FortunetTM przez Wydawnictwo Poligraf, ale nie wiem, czy ktokolwiek sobie przypomina wręczenie nagrody NIKE jej Autorowi...

Decyzję, czy wydać 130 złotych na ten zbiorek, zostawiam Państwu...

24 sierpnia 2018

dzisiaj zaletą przeciętność jest, a reszta w bibliotece...


Bohaterowie Remarque'a

Kiedy kłopotów, zmartwień, trosk
zwykła przebierze się miarka,
przychodzą dzielić ze mną swój los
bohaterowie Remarqe'a.
Szlifuję z nimi paryski bruk
w jakiś poranek ponury,
na triumfalny, świetlisty łuk
zamieniam Pałac Kultury.

I czynię, czynię, na ich rachunek ważne odkrycia.
calvados to coś więcej niż trunek, to sposób bycia.
Za oknem Paryż i brzeg Sekwany z mgiełką poranną,
i przez króciutką chwilę, kochany, jestem Joanną.
Za oknem Paryż i okupacja,
ciągła niepewność losu kolei,
za oknem wojna i desperacja,
a w moim sercu tyle nadziei...
I jeszcze śpiewka twa nieustanna
znad papierosa co się dopala.
"Miłość się kiedyś skończy, Joanno.
Niech tej miłości przyjaźń nie skala".

Niestety trochę przesadził pan,
panie autorze kochany,
być może na Zachodzie bez zmian.
u nas ostatnio są zmiany.
Znikli mężczyźni, co mieli gest,
znikły kobiety kobiece,
dzisiaj zaletą przeciętność jest,
a reszta w bibliotece...

Tam się na pański czyni rachunek ważne odkrycia,
calvados to coś więcej niż trunek, to sposób bycia.
za oknem Paryż i brzeg Sekwany z mgiełką poranną,
i przez króciutką chwilę, kochany, jestem Joanną.
Z trudem od tego wdzięku i szyku,
pysznych bon motów i wartkiej akcji
wracam do książek nieudaczników,
którzy nie znają sztuki narracji.
Nad awangardą pretensjonalną
schylona - słyszę, jak szepczesz z dala:
"Miłość się kiedyś skończy, Joanno,
niech tej miłości przyjaźń nie skala".

1981


Wojciech Młynarski - Od oddechu do oddechu. Prószyński i S-ka, Warszawa 2017, s. 229-230

09 sierpnia 2018

Książki nie są do czytania...

Jedną z moich najulubieńszych części pałacu była ogromna biblioteka, pełna bezcennych pierwszych wydań książek słynnych powieściopisarzy z całego świata. Oszklone regały, w których stały książki, zawsze były zamknięte na klucz. Książki stanowiły w niej po prostu imponującą ozdobę, jeszcze jedną dekorację. Wątpię, czy przez wszystkie lata, kiedy tam stały, ktoś chociaż jedną z nich wyjął i przeczytał. Często przyglądałam się półkom i aż świerzbiły mnie palce, by którąś zdjąć i potrzymać. Musiałam zadowolić się obszarpanymi egzemplarzami Wichrowych Wzgórz, Olivera Twista i Hamleta, które mój nauczyciel przywiózł ze sobą z Anglii. Podczas długich spokojnych popołudni czytałam je kilka razy.

Lucinda Riley - Róża północy. Albatros Andrzej Kuryłowicz 2016, s. 126, przekład Marzenny Rączkowskiej

03 sierpnia 2018

Pozwólmy, by nasze książki podróżowały...

W zeszłym tygodniu pisałem o moich ulubionych książkach. Tak naprawdę nie mam ich wiele. Kilka lat temu dokonałem w życiu paru ważnych wyborów, kierując się zasadą: maksimum jakości, minimum przedmiotów. Nie oznacza to wcale, że wybrałem życie zakonne - wręcz przeciwnie, gdy nie mamy potrzeby posiadania niezliczonej liczby przedmiotów, zyskujemy ogromną wolność. [...] 
Wracając do tematu, postanowiłem zatrzymać w swojej bibliotece jedynie 400 książek, niektóre z powodów sentymentalnych, inne dlatego, że często do nich wracam. Przyczyn tej decyzji było wiele, między innymi smutna refleksja, która nachodzi mnie, gdy widzę księgozbiory pieczołowicie gromadzone przez lata, sprzedawane potem na kilogramy, bez żadnego szacunku. Poza tym po co gromadzić w domu opasłe tomy? Żeby pokazać znajomym, jaki jestem oczytany? Żeby ozdobić ściany? Kupione kiedyś książki bardziej przydadzą się w bibliotece publicznej niż u mnie w domu.

Dawniej mogłem się usprawiedliwiać, że potrzebuję ich do sprawdzania różnych informacji. Jednak dziś, gdy czegoś szukam, włączam komputer, wprowadzam hasło i mam przed oczami całą listę. To Internet, największa biblioteka na tej planecie.

Oczywiście nadal kupuję książki - nie zastąpi ich żadna elektroniczna forma. Teraz jednak każdą przeczytaną książkę puszczam w obieg - daję komuś lub zanoszę do biblioteki publicznej. Nie chodzi mi o ratowanie lasów czy o gest hojności. Po prostu wierzę, że każda książka ma do przebycia pewną drogę i nie można pozwolić, żeby bezużytecznie stała na półce. [...] 
Pozwólmy więc, by nasze książki podróżowały, by dotykały ich inne ręce, by cieszyły cudze oczy. Gdy piszę te słowa, przypomina mi się fragment wiersza Jorge Luisa Borgesa o książkach, których pisarz już nigdy nie otworzy. [...]

Jest taki wiersz Verlaine’a, którego nigdy nie pamiętam.
Jest takie lustro, które mnie już nigdy nie zobaczy.
Są takie drzwi zamknięte aż po koniec świata.
Wśród książek w mojej bibliotece
Są takie drzwi, których nigdy już nie otworzę.

Rzeczywiście, mam wrażenie, że wśród rozdanych przeze mnie książek wiele jest takich, których bym już nigdy nie otworzył. Wciąż pojawiają się nowe, interesujące rzeczy, a ja uwielbiam czytać. To wspaniałe, że ludzie mają biblioteki. Zwykle pierwszy kontakt dziecka z książką powodowany jest ciekawością na widok oprawionych tomów z ilustracjami, pełnych liter. Cieszę się także z tego, że rozdając autografy, spotykam czytelników, którzy przynoszą podniszczone egzemplarze książek pożyczanych kilkunastu osobom. To znaczy, że książka podróżowała, tak jak podróżowały myśli autora, gdy ją pisał.

Paolo Coelho - O książkach i bibliotekach. W zbiorku: Być jak płynąca rzeka. Świat Książki 2013, s. 91-94, przekład - Zofia Stanisławska

24 lipca 2018

Branwell Brontë

Robert Burns*

Niewiele wie - kto życie gładko przeszedł,
Od burz nietknięte, troską nieprzyćmione;
W purpurę odzian, pławi się w uciesze,
   Z wichrów się śmieje, w szczęściu ma osłonę -
   Nie wie, jak długą toczyć musi wojnę
Ten, co na wody ubóstwa rzucony,
   Z oczyma utkwionymi w cudnej gwieździe
   Od chramu Sławy, ach! jak oddalonej -
Aż nad pustkowiem wód los go wstecz zmiecie.

                                                               ok. 1842

* Robert Burns (1759-1796) - szkocki poeta narodowy

Branwell Brontë - Poezje. C&T, Toruń 2018, s. 98, przekład Doroty Tukaj

21 lipca 2018

Zakładki

Dopóki Jon nie podrósł na tyle, żeby na serio czytać książki, do jego ulubionych zajęć należało szukanie zakładek w świeżo nabytych egzemplarzach. Stało się to jego manią, tak jak u innych kolekcjonowanie znaczków czy monet, a rozmaitość zakładek była niemal tak samo duża ja w wypadku znaczków czy monet. Zdarzały się całkiem zwyczajne zakładki, prostokątne kawałki kartonu z jakimś motywem, który miał związek z książką lub nie. I były też bardziej neutralne - czyste kawałki papieru, sznurki, gumki albo banknoty. Inne znów mówiły pośrednio o zwyczajach lub zainteresowaniach czytelnika: pokwitowania, autobusowe karty rabatowe bilety do kina i do teatru, listy zakupów, przekazy pocztowe albo wycinki z gazet. Znajdował wreszcie zakładki osobiste, jak: wizytówki, rysunki, listy, kartki pocztowe i fotografie. Być może list albo pocztówkę przysłała ukochana osoba; na odwrocie zdjęć zdarzały się pozdrowienia albo wyjaśnienia, rysunek był może prezentem od dziecka.

Mikkel Berkegaard: Biblioteka cieni. Świat Książki, Warszawa 2011, s. 38; z duńskiego przełożyła Bogusława Sochańska

20 lipca 2018

Chwile skradzione...

Odkurzacz
  Zanim dorosłam do mycia podłóg, czyli mniej więcej do ósmych urodzin, mieszkanie sprzątała sąsiadka. Rodzice płacili jej niewiele i dopiero po latach odkryłam, jaki to był rodzaj rachunków. Może kiedyś opowiem. Pani Marzenka przychodziła do nas co środę, czasami z podbitym okiem, zawsze lekko wstawiona. Tata nie pozwalał na rozmowy, zatem tylko kiwałyśmy sobie głowami na przywitanie. Wydawała mi się stara, ale na zabłąkanym zdjęciu z tamtego czasu widnieje całkiem młoda kobieta o skromnej urodzie. Była wtedy tym wszystkim, czego się obawiałam dla siebie w dorosłości. Nie chciałam tak pachnieć, nie chciałam tak wyglądać. Nawet nie chciałam nigdy już nikogo podobnego spotkać.
  Którejś środy ojciec polecił, bym mu podała jakąś teczkę z dużego pokoju. Był akurat sprzątany. Huczało. Otworzyłam drzwi z bielonej sklejki i zobaczyłam, że nikt odkurzacza nie używa. Pani Marzena siedzi na maminym fotelu, w maminych okularach. Nie wie, że ktoś na nią patrzy. Zaczytana w Przeminęło z wiatrem. Wyłączam odkurzacz. Przykra nagła cisza. Kobieta wzdryga się, spogląda mi w oczy. Jest zachwycająco ładna. Wolno wraca do siebie, oddając przy tym komuś całą chwilową urodę. Żal patrzeć.
  Nigdy nie pozna zakończenia powieści, ale wtedy jeszcze tego nie wiemy.

Ewa Różycka - Bałutki. Miniatura: Odkurzacz. Wydawnictwo Pewne, Kielce 2017, s. 109

14 lipca 2018

...warstwa kurzu na książce jest karygodnym znakiem niedbałości.

Często zastanawiała się, ile tysięcy książek mieściło się w tym domu. Ale tak bardzo bała się utraty pracy na skutek jakiegoś fałszywego kroku, że od samego progu chodziła na paluszkach, z namaszczeniem wstrzymywała oddech i nie odważyła się o to spytać gospodarza. Robiła tylko to, co do niej należało: w poniedziałki, środy i piątki wypełniała fiszki swoim starannym kaligraficznym pismem. A we wtorki i czwartki odkurzała, ponieważ warstwa kurzu na książce jest karygodnym znakiem niedbałości. Początkowo używała do tego wilgotnej ściereczki, ale grzbiety poczernione latami zapomnienia pod wpływem wody pokrywały się ciemną powłoką, co tylko pogarszało sytuację. Wtedy Tere poradziła jej, że lepszy będzie odkurzacz, a w razie jego braku tradycyjna miotełka z piór. Musiała wybrać opcję tradycyjną, bo nawet nie przeszło jej przez myśl, że mogłaby zapytać pana Adriana, czy posiada coś takiego jak odkurzacz. A na książkach, którymi teraz się zajmowała, nagromadziła się spora warstwa kurzu, i musiała ją jak najszybciej usunąć, zanim on ją dostrzeże.
Pan Adrian był dla niej zagadką. Może był milionerem; na pewno samotnym. Nigdy nie wychodził z domu, ciągle czytał, porządkował książki, redagował fiszki albo je przeglądał, albo też rozpakowywał, ciesząc się jak dziecko, paczki z nowymi nabytkami, a były to w większości książki sfatygowane, stare, niektóre bardzo stare. Te książki to jego obsesja. 

Jaume Cabré - Kurz (opowiadanie ze zbioru "Podróż zimowa". Marginesy, Warszawa 2018, s. 75-76, tłumaczenie Anny Sawickiej

01 lipca 2018

jak mówi Maria Dąbrowska...

Kiedy byłem małym chłopcem, puszczałem z matką latawce. Patrzyłem, jak wzbijały się w niebo tak wysoko, na ile starczyło sznurka.  Pytałem mamę, wskazując na niebo:
  - Co tam jest, mamo?
  - Przestrzeń - odpowiadała.
  - A co to jest przestrzeń, mamo?
  - To jest coś, co nie ma końca, synku...
Nie mogłem wtedy zrozumieć, że coś może nie mieć końca.
Panie Profesorze, "to" chyba naprawdę nie ma końca, skoro - jak mówi Maria Dąbrowska -"żyjemy, umieramy, a życia wciąż wystarcza. Z nami czy bez nas noce i dnie jednakowo się toczą, jakby nas wcale nie było na tym świecie".


Jerzy Antczak: Noce i dnie mojego życia. Axis Mundi 2009, s. 378

27 czerwca 2018

Jedna z kilku pierwszych prawdziwych książek, jakie przeczytałam.

A pamiętasz jakieś książki z młodości, które zapierały dech i nie dawały spać? Ja miałam tak ze Stu latami samotności. Nawet jak ją odkładałam, to mi się wydawało, że cały czas te żółte motyle latają dookoła.

Mnie też kiedyś poruszyła. Mam ją, stoi gdzie indziej. Otwierają się w niej obrazy, które są pięknym i celnym skrótem różnych prawd o świecie. Ale miała też taką właściwość, że podczas pierwszego czytania opróżniała się do dna.Nie mogłam już nic od niej dostać za drugim razem.

A tu masz Czarodziejską górę.

Kiedyś to była moja najważniejsza książka. Jedna z kilku pierwszych prawdziwych książek, jakie przeczytałam. Od dawna do niej nie wracam, bardzo dobrze pamiętam, co w niej jest. Dwa grube tomy, a czytałam powoli, więc to długo trwało i przez ten czas moje życie kręciło się wokół niej. Nic nie zrobiłam z tego, czego ode mnie chcieli w szkole, w klasie maturalnej. Wtedy ta książka była mi pilniej potrzebna niż to, co musiałam umieć, żeby zdać maturę.

Dowiedziałam się z niej rzeczy absolutnie podstawowych. Że istnieję, że moje istnienie jest dla innych widoczne, jakkolwiek by mi się to wydawało nieprawdopodobne, i że czas naprawdę upływa, co ma swoje konsekwencje. Że mija bezpowrotnie i co to znaczy "bezpowrotnie", i że wszystko inne też ma swoje konsekwencje.W mojej klasie każdy to już od dawna wiedział z innych źródeł. Byłam jak zwierzę leśne, które się nauczyło czytać i łata swoją wiedzę o życiu z pomocą Tomasza Manna.


Jaka piękna iluzja. Magdalena Tulli w rozmowie z Justyną Dąbrowską. Znak, Kraków 2017, s. 142-143



06 czerwca 2018

"O obrazie Landseera" - Branwell Brontë, niesłusznie zapomniany brat sióstr Brontë

Edwin Henry Landseer (1802-1873) - The Old Shepherd's Chief Mourner (1837)

O obrazie Landseera
Najgłówniejszy Żałobnik Pasterza - Pies Czuwający
o Zmierzchu przy Grobie swego Pana.*

W promieniach Sławy nikną łzy oddania;
  Ci, co u szczytów, skąd wyszli, nie pomną;
  Bogactw i uciech splendory ogromne,
Wszystko to, za czym ród ludzki ugania -
Czego nadzieja szuka, rozmysł wzbrania -
  Mąci lub gubi myśli poświęcone
  Postaciom lubym, co leżą uśpione;
Lecz tobie obce są nasze starania -
  Sługo, co umiesz tak wdzięcznie się płaszczyć -
I nasza duma; jednak nad mogiłą,
Gdzie przedtem tylu ludzi się tłoczyło,
  TWÓJ tylko słyszę skowyt z dna rozpaczy -
  TY schniesz z tęsknoty, że go nie zobaczysz -
Gdyby mogła - wskrzesiłaby go twoja miłość!

                                                            ok. 1841

* Wiersz zainspirowany obrazem Edwina Henry'ego Landseera The Old Shepherd's Chief Mourner (1837); w Polsce jest on znany jako Wierny pies przy trumnie zmarłego pasterza.
[przypisek]

Branwell Brontë - Poezje. C&T, Toruń 2018, s. 95, przekład Doroty Tukaj

23 maja 2018

Philip Roth

Philip Roth (19 marca 1933 - 22 maja 2018)

"Wieczny" kandydat do literackiej Nagrody Nobla. Szkoda, że jego nazwisko nigdy nie pojawi się na listach laureatów...


Booker dla Olgi Tokarczuk!

Dla mnie wiadomość dnia. :)


Olga Tokarczuk otrzymała wczoraj Międzynarodową Nagrodę Bookera za powieść Bieguni, czyli "Flights", tlumaczenie Jennifer Croft.


17 maja 2018

Na śmierć Herberta

Na śmierć Herberta.
Na podstawie słów Jerzego Buzka

Gdy umiera poeta, ministrowie mówią:
"Był szczęśliwy. A i my mieliśmy szczęście,
że żył w naszych czasach".
I znów poeci byli szczęśliwi,
i znów ministrowie mieli szczęście.

Selim Babullaoglu. Zbiorek "Nie ma kto pisać do pułkownika". Przekład: Ilaha Karimova i Grażyna Zając.  Instytut Kultury Miejskiej, Gdańsk 2018, s. 77

08 maja 2018

Książka za grosik w Bibliotece Uniwersyteckiej w Poznaniu - migawki z kiermaszu.


Wczoraj, 7 maja, dziedziniec Biblioteki Uniwersyteckiej w Poznaniu ponownie zatętnił życiem.
W roli pierwszoplanowej to, co lubimy najbardziej - książki, tym razem te, którym chcieliśmy dać szansę na drugie życie.


Osoby, które to życie używanym książkom chciały dać, nie zawiodły! Pojawili się nasi doroczni bywalcy, było też wielu nowych miłośników drukowanego słowa...







Nie będę ukrywać, że mnie osobiście najbardziej cieszą takie obrazki:

Malutki Tadzio już idzie w ślady swojej 
mamy i starszego brata


Do zobaczenia za rok o tej porze!


Zdjęcia wykonała pani Joanna Błoch - bardzo dziękuję za zgodę na ich publikację!

02 maja 2018

Radość życia... :)

"Pewne przyjemności nigdy się nie znudzą" - Booklips ma rację,
a ja nie mogłam się powstrzymać przed dodaniem tego rysunku tutaj.
Grafika zamieszczona na Facebooku przez booklips.pl 25 kwietnia 2018
rys. Inge Löök

01 maja 2018

... jakby zbliżał się do nieznanej wyspy

Tuż przed Bożym Narodzeniem dała mu do rąk pierwszą książkę i zachęciła go do lektury. Nigdy nie zapomniała tych straszliwie zniszczonych rąk, które teraz drżały, i jąkającego się głosu:
- Nie, nie będę w stanie.
- Ależ tak, Julienie, zapewniam pana. Może pan czytać - tłumaczyła.
Zabrał książkę i nazajutrz wrócił jakby odmieniony.
[strona 62]
[...]
Dzięki małej biblioteczce, liczącej około pięćdziesięciu książek, Julien miał lekturę na wyciągnięcie ręki. Podczas czytania nagle się zmieniał. Były to jedyne chwile, kiedy opuszczała go wrodzona delikatność. Blanche uwielbiała patrzeć na niego w takich chwilach, obserwować, w jaki sposób przewraca kartki, powoli i ostrożnie, z wyrazem twarzy, jaki można było zobaczyć tylko w tym momencie - jakby zbliżał się do nieznanej wyspy, jakby zaczynał naprawdę żyć. Wtedy świat zdawał się wyludniać, nie istniał nikt poza nimi, siedzącymi naprzeciwko siebie, a Blanche marzyła, by tak pozostało na zawsze.
[strona 78]

Christian Signol - W tym życiu albo w przyszłym. Świat Książki 2006, przekład Ewy Cieplińskiej

27 kwietnia 2018

Dlaczego ludzie dostają bzika na punkcie książek?

CZYTAĆ, CZYLI BYĆ
Rozmowa z Earle’em Havensem


Havens: Biblioteka jest naszym autoportretem, naszą autobiografią, odbiciem naszej twarzy i obrazem naszego wnętrza.
[motto rozmowy]

[...]
Kim jest bibliofil?
To ktoś, kto kocha książki jako obiekty i zwraca szczególną uwagę na technologię ich wykonania. Liczą się dla niego zapach druku, faktura strony czy okładki oraz szczegóły, których kompletna lista wypełniłaby opasły tom. Gdy w swoim biurze otwieram po raz pierwszy jakąś rzadką książkę, pierwsze co robię, to wącham ją.

[...]

Dlaczego ludzie dostają bzika na punkcie książek?
Jak wspomniałem: to szczególna choroba duszy. Równie dobrze można by zbierać muszle znad morza. Przyjemnie szumią, gdy przyłożymy je do ucha. Ale wszystkie szumią tak samo. Gdy otwieramy książkę, niemal zawsze znajdujemy w niej coś nowego. Każdy kontakt z dziełami przeszłości jest wyjątkowym doświadczeniem. Niewiele jest na świecie rzeczy, które oferują nam tak wielką – wręcz nieskończoną – różnorodność. Tego właśnie szukają bibliofile i bibliomaniacy.


Grzegorz Jankowicz: Życie na poczytaniu. Rozmowy o literaturze i reszcie świata. Wydawnictwo Książkowe Klimaty, Wrocław 2016

26 kwietnia 2018

fundamentem świata jest według mnie literatura...

Życie na poczytaniu tym różni się od życia na poczekaniu, że to pierwsze upływa w rytmie lektury, czyli nigdy ponad miarę nie przyspiesza ani też za bardzo nie zwalnia, to drugie zaś jest gonitwą, w której często uczestniczymy bez przyjemności i bez przekonania, dając się nieść zdarzeniom w nieprzewidywalną stronę. [...]
Powtórzę: życie na poczytaniu nie jest z definicji życiem spowolnionym! Nie jest tak, że cały czas tkwimy w miejscu, unieruchomieni przez książkę, od której nie możemy się oderwać. Chodzi tu bowiem nie tylko o lekturę, ale także o to, co dzieje się „po” czytaniu. A co się dzieje? Myślimy o tym, co przeczytaliśmy. Wyobrażamy sobie świat, do którego zostaliśmy zaproszeni. Nadajemy mu kształt. Meblujemy go po swojemu. Przy tym cały czas poruszamy się w naszej rzeczywistości, która wygląda już jednak nieco inaczej, a przynajmniej inaczej nam się jawi. Zaszła bowiem zmiana: najpierw w nas – dzięki literaturze, a potem w świecie – za naszą sprawą.
I wtedy budzi się w nas potrzeba rozmowy. Jest to potrzeba tak silna, tak intensywnie odczuwana, że nie sposób jej zignorować. Czytanie powoduje, że chcemy rozmawiać o literaturze i o reszcie świata, przy czym resztę należy tu rozumieć dosłownie: jako coś, co zostaje, gdy odejmiemy od rzeczywistości jej istotną część, gdy usuniemy spod niej fundament, na którym się wspiera. Tak, tak, właśnie to chcę powiedzieć: fundamentem świata jest według mnie literatura, co wcale nie znaczy, że w otaczającej nas rzeczywistości nie ma prawdziwych ludzi, a wszystko, co się wydarza, ma charakter fikcyjny! Przeciwnie – dzięki literaturze niemal wszystko jest prawdziwsze (a ściśle: bardziej prawdopodobne).

Grzegorz Jankowicz: Życie na poczytaniu. Rozmowy o literaturze i reszcie świata. [fragment Wstępu]. Wydawnictwo Książkowe Klimaty, Wrocław 2016

25 kwietnia 2018

Dzięki książce wyglądała inteligentnie...

Elliot dużo czytał. Książki kupował u Watersona, podczas gdy Clare wystarczało Tesco - wrzucała do wózka najnowszą powieść w ładnej, pastelowej okładce, tuż obok groszku konserwowego i twarożku. W ostatnich latach usiłowała przeczytać kilka książek Elliota. Nie była w stanie przebrnąć przez Mandolinę kapitana Corellego. Elliot twierdził, że przypomina mu powieści Dickensa, z różnorodnością charakterów i wątków ubocznych. Za każdym razem, kiedy brała ją do ręki, czuła, że coś jej umyka - tekst nie przemawiał do niej. Dzięki książce jednak wyglądała inteligentnie, trzymała więc ją w ręku, leżąc nad basenem w czasie wakacji na Cyprze w dziewięćdziesiątym szóstym. Ukryta za okularami słonecznymi zapadała w drzemkę.

Elizabeth Noble - Nasze sprawy. Wydawnictwo Muza 2005, tłumaczenie Magdaleny Sommer

19 kwietnia 2018

Spotkanie z pisarzem. Grzegorz Gołębiowski w Bibliotece Uniwersyteckiej w Poznaniu.

Grzegorz Gołębiowski i prowadząca spotkanie Agnieszka Rybarczyk
w Bibliotece Uniwersyteckiej w Poznaniu

Grzegorz Gołębiowski


Urodzony w Warszawie zodiakalny bliźniak. Absolwent Szkoły Głównej Handlowej. Nauczyciel akademicki i autor kilku poczytnych podręczników z zakresu finansów. Miłośnik kryminałów, thrillerów i historii. Fan Sherlocka Holmesa. Pasjonat genealogii mający na koncie wydaną monografię swojej rodziny. Wikipedysta z zacięciem fotograficznym. Aktywny turysta. Człowiek renesansu. W 2018 zadebiutował powieścią "Cień przeszłości".
[tekst zamieszczony na stronie wydawnictwa Novae Res ]

"Cień przeszłości"

Tajemnice Dolnego Śląska, zagadkowa walizka, na którą polują niebezpieczni ludzie, i dwójka bohaterów uwikłana w gąszcz niecodziennych zdarzeń.
Adam Floriański jest młodym zapalonym genealogiem. Gdy pewnego dnia odwiedza Archiwum Główne Akt Dawnych i przypadkiem spotyka staruszka przeglądającego materiały z tej samej parafii, co on, jeszcze nie podejrzewa, jak bardzo zaważy na jego życiu ten splot okoliczności. Nieznajomy mężczyzna w pośpiechu opuszczający archiwum zostawia walizkę, którą Adam zabiera i postanawia przechować do czasu odszukania jej właściciela. Znajduje tam stare, wojenne dokumenty i tajemniczy, zaszyfrowany pendrive. Zaintrygowany genealog decyduje się odnowić kontakty z dawną znajomą informatyczką. Anna łamie hasło i nieświadomie wskakuje wraz z Adamem w wir bardzo dziwnych wydarzeń. Okazuje się bowiem, że zawartość torby jest cenniejsza, niż oboje przypuszczali, i staje się obiektem pożądania niebezpiecznych, bezwzględnych ludzi.
[nota wydawnicza]

Miła pamiątka...

Dziękuję Pani Agnieszce Rybarczyk i Panu Grzegorzowi Gołębiowskiemu
za zgodę na opublikowanie zdjęć ze spotkania.



15 kwietnia 2018

Bez okularów wyglądało to jak dużych rozmiarów abstrakcyjny obraz...

Zimowe słońce wisiało nisko. Jego promienie wpadały niemalże poziomo do mieszkania, prosto na półkę z książkami, zajmującą cala ścianę w sypialni. Odbijało się od błyszczących obwolut, od złotych i srebrnych liter wytłoczonych na grzbietach niektórych pozycji. Bez okularów wyglądało to jak dużych rozmiarów abstrakcyjny obraz, spalający się gwałtownym płomieniem.


Zygmunt Miłoszewski: Jak zawsze. W.A.B. Grupa Wydawnicza Foksal, Warszawa 2017, s. 8

17 marca 2018

Kolekcja skarbów

Okładka pochodzi ze strony
Małgorzaty Musierowicz
Oboje byli już w łóżkach, jak zwykle zatopieni w lekturze, każde przy swojej miłej lampie ze złotawym abażurkiem. Resztę pokoju zacierał ciepły półmrok. Grzbiety starych książek równymi szeregami obiegały trzy ściany i to bielały, to ciemniały, to polśniewały, to znów mieniły się kolorami, tworząc jedyną w swoim rodzaju kompozycję, intrygującą jak ogromny gobelin, a kuszącą jak kolekcja skarbów. Każdy z tych skarbów znajdował się na swoim miejscu i każdy oczywiście pełen był zakładek, karteluszków i podkreśleń.

Małgorzata Musierowicz: Ciotka Zgryzotka. AKAPIT PRESS, Łódź 2018, s. 39-40.

04 lutego 2018

Książki są w porządku.

Młodzi chcą się uczyć, ci w średnim wieku są zgorzkniali. Już do końca życia będą taksówkarzami, ale to nie zapewni im dobrego życia. W ich oczach Erhard jest pasożytem, extranjero, który nie tylko odbiera im klientów, ale też zachowuje się, jakby był lepszy od nich. Mieszka sam, w Majanicho, nie rozmawia z innymi taksówkarzami, siedzi w swoim starym mercedesie i czyta książki, o ile właśnie nie podbiera im klientów. Tak własnie myślą, niektórzy mówią mu to wprost. I mają rację. Również jeżeli chodzi o książki. Początkowo czytał, żeby odprężyć się i pokazać innym, że nie zależy mu na szukaniu nowych klientów. Stawał na postoju na głównej ulicy na końcu kolejki, robił wszystko, żeby móc spędzić dzień z dobrą książką.
W bagażniku ma cały karton z książkami w kieszonkowych wydaniach, przerzuca je od czasu do czasu, wybiera coś. Lubi oglądać strony tytułowe, dotyka palcami wytłoczonych liter tytułów. Czasem przerzuca kartki, sprawdza, czy w książce są ośle uszy, im więcej, tym lepiej. Kupuje książki, niekiedy całymi kartonami, od znajomej w Puerto. Ma sklep z używanymi rzeczami. Kilka razy w miesiącu, kiedy akurat ma kurs na lotnisko, mija Solillę i kupuje kilka książek, czasem też coś do ubrania. Książki są w porządku. Ubrania czasem lekko śmierdzą. Zawsze je pierze, zanim na siebie włoży. Wiesza na sznurze za domem, wiszą tam tydzień. Wtedy wszelkie zapachy znikają. Zostaje tylko zapach ziemi. Czasem czyta cały dzień. Niech inni jeżdżą. Mają żony, dzieci, które muszą utrzymać. On nie ma nikogo.


Thomas Rydahl - Eremita. Wydawnictwo Czarna Owca, Warszawa 2017, s. 31-32, przełożyła  Elżbieta Frątczak-Nowotny

24 stycznia 2018

Tylko w milczeniu słowo... Odeszła Ursula Le Guin

Ursula K. Le Guin (21.10.1929 - 22.01.2018)


Only in silence the word,
only in dark the light,
only in dying life:
bright the hawk's flight
on the empty sky

Tylko w milczeniu słowo,
tylko w ciemności światło,
tylko w umieraniu życie:
na pustym niebie
jasny jest lot sokoła"

(Pieśń o stworzeniu Éa)


Ursula K. Le Guin: „Ziemiomorze” ("Czarnoksiężnik z Archipelagu"), Prószyński i S-ka, Warszawa 2013, przekład Stanisława Barańczaka