... jakby zbliżał się do nieznanej wyspy

Tuż przed Bożym Narodzeniem dała mu do rąk pierwszą książkę i zachęciła go do lektury. Nigdy nie zapomniała tych straszliwie zniszczonych rąk, które teraz drżały, i jąkającego się głosu:
- Nie, nie będę w stanie.
- Ależ tak, Julienie, zapewniam pana. Może pan czytać - tłumaczyła.
Zabrał książkę i nazajutrz wrócił jakby odmieniony.
[strona 62]
[...]
Dzięki małej biblioteczce, liczącej około pięćdziesięciu książek, Julien miał lekturę na wyciągnięcie ręki. Podczas czytania nagle się zmieniał. Były to jedyne chwile, kiedy opuszczała go wrodzona delikatność. Blanche uwielbiała patrzeć na niego w takich chwilach, obserwować, w jaki sposób przewraca kartki, powoli i ostrożnie, z wyrazem twarzy, jaki można było zobaczyć tylko w tym momencie - jakby zbliżał się do nieznanej wyspy, jakby zaczynał naprawdę żyć. Wtedy świat zdawał się wyludniać, nie istniał nikt poza nimi, siedzącymi naprzeciwko siebie, a Blanche marzyła, by tak pozostało na zawsze.
[strona 78]

Christian Signol - W tym życiu albo w przyszłym. Świat Książki 2006, przekład Ewy Cieplińskiej

Komentarze