Podaruj mi trochę słońca!
Dzisiaj słońce wstydliwie skryło się za chmurami i chyba wcale nie ma w planach sprawdzenia, co u nas słychać.
Przyniosłam więc do domu jego namiastkę - pięć słońc.
Gdy słońce znika za horyzontem stoję z kubkiem kawy w ręce i tylko patrzę, po prostu. Jest w tym codziennym spektaklu natury magia, która nigdy mnie nie nudzi. Dlatego zdjęć zachodzącego słońca będzie tutaj coraz więcej. Drobne przyjemności; zapach świeżo zmielonej kawy, poranny spacer, pogaduszki przy herbacie, dobry film, blask świecy, zapalonej o zmroku także w środku upalnego lata, książka i muzyka (nie tylko) nocą.
Podaruj mi trochę słońca!
Dzisiaj słońce wstydliwie skryło się za chmurami i chyba wcale nie ma w planach sprawdzenia, co u nas słychać.
Przyniosłam więc do domu jego namiastkę - pięć słońc.
Nie wierząc własnym oczom, zaczęła przewracać strony. Wypełniały ją długie kolumny notacji szachowej. Były tam diagramy szachownic i tytuły rozdziałów, takie jak Debiuty zamknięte i Obrona królewsko-indyjska. Podniosła wzrok znad książki.
Pan Shaibel przyglądał jej się spod zmarszczonych brwi.
- W sam raz lektura dla ciebie - stwierdził. - Dowiesz się z niej wszystkiego, co chcesz wiedzieć.
Walter Tevis: Gambit królowej. Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2020, s. 32; przekład Hanny Pustuły-Lewickiej
Sobotnie popołudnie próbowała zdominować pogoda.
Andrzej Franaszek - Herbert. Biografia I, Niepokój. Wydawnictwo Znak, Kraków 2018, s. 12
...I powrót do żółci, zdominowanej jednak przez groźną szaro-czerń, czyli dzisiejszy spektakl na niebie.
pierwsze zdjęcie - 20:27
ostatnie: 20:56
25 lat temu zmarł Zbigniew Herbert
"Struna"
Ptaki zostawiają
w gnieździe swoje cienie
zostaw tedy lampę
instrument i książkę
chodźmy do pagórka
gdzie rośnie powietrze
gwiazdę nieobecną
pokażę ci palcem
głęboko pod darnią
są tkliwe korzonki
źródełka obłoków
które biją czysto
wiatr przyłoży usta
abyśmy śpiewali
my zmarszczymy czoła
nie powiemy słowa
chmury aureole mają
tak jak święci
my mamy kamyki
czarne zamiast oczu
bliznę po odejściu
dobra pamięć leczy
może zejdą blaski
po schylonych plecach
zaprawdę zaprawdę powiadam wam
wielka jest przepaść między nami
a światłem
"Struna" z wydanego w 1956 roku tomiku "Struna światła"
Z tego samego tomiku: "Dom":
Dom nad porami roku
dom dzieci zwierząt i jabłek
kwadrat pustej przestrzeni
pod nieobecną gwiazdą
dom był lunetą dzieciństwa
dom był skórą wzruszenia
policzkiem siostry
gałęzią drzewa
policzek zdmuchnął płomień
gałąź przekreślił pocisk
nad sypkim popiołem gniazda
piosenka bezdomnej piechoty
dom jest sześcianem dzieciństwa
dom jest kostką wzruszenia
skrzydło spalonej siostry
liść umarłego drzewa
x
Zdjęcie Zbigniewa Herberta pochodzi ze strony: https://www.rp.pl/literatura/art8093321-pan-cogito-spoglada-losowi-prosto-w-oczy
Pohlmann podchwycił spojrzenie Graebera.
- Miałem szczęście. Uratowałem prawie wszystkie książki.
Graeber odwrócił się.
- Od dawna już nie widziałem książek. A w ciągu ostatnich lat bardzo niewiele czytałem.
- Pewnie pan nie mógł. Książki są zbyt ciężkie, aby je taszczyć ze sobą w tornistrze.
- Są także zbyt ciężkie, aby je taszczyć ze sobą w głowie. Nie pasują do tego, co się dzieje. A tych, które pasują, nie chce się czytać."
Erich Maria Remarque - Czas życia i czas śmierci. PIW, Warszawa 1960; przekład Juliusza Stroynowskiego
"Wenecja. Awangarda bez granic" [reż. Michele Mally, 2022]
Dopiero niedawno udało mi się obejrzeć ten dokument.
Miasto na wodzie, opierające się żywiołowi, skazane na porażkę, a jednak dumnie trwające. Miasto zabytków i zbytków, architektury i muzeów, sztuki i inspiracji, świadek losów Europy od 1600 lat.
Siedziałam w kinie dość blisko wielkiego ekranu, co może nie było najlepsze dla odbioru całego filmu (trzeba było kupić bilet od razu, gdy się dowiedziałam o tej projekcji, mam nauczkę), ale tym większa rozpierała mnie duma. Tak, właśnie duma, gdy mogłam z tak bliska widzieć Hanię Rani, gdy słuchałam, co Hania mówi o tym mieście, sztuce, muzyce; gdy słuchałam jej muzyki.
I tak zapamiętam ten wieczór: Wenecja i Hania.
Muzyki Hani do filmu można posłuchać na przykład na You Tube [KLIK]
Post wspominkowy...
Pięć wieczorów i pięć zachodów słońca.
Dla mnie zawsze jest to widok magiczny i (co przyznaję z zażenowaniem) nawet wzruszający, dlatego nie mogłam nie przychodzić na plażę na ten jeden z najpiękniejszych spektakli natury.
Sporo tych zdjęć (chociaż ich selekcja była dla mnie prawdziwym wyzwaniem, bowiem wrażenie robi nie tylko zachodzące słońce, ale także refleksy świetlne na wodzie i mokrym piasku...), więc przegląd jest tylko dla odważnych. 🙂
Gdy je wszystkie oglądałam, by wybrać kilka (no, dobrze, kilkanaście) do tego posta, pomyślałam sobie dwie rzeczy: po pierwsze, że właściwie podobne do siebie są te ujęcia zrobione o tej samej porze, a jednak - mimo swojej powtarzalności - spektakl zachodu słońca nie nuży, nie nudzi się, wciąż mnie zachwyca. I po drugie, że miałam szczęście do pięknej, słonecznej i stabilnej pogody, co nie zdarza się tak często w pierwszej połowie maja.
Wszystkie zdjęcia zostały zrobione w dniach od 8 do 12 maja, w godzinach od ok. 19.00 do 20.45 z niemal tego samego miejsca - ze skupiska kamieni złożonych przed wydmami.
Jako ostatnie - z 10 maja, z godziny 20.11, z wirtualnymi pozdrowieniami dla tej miłej pary młodych ludzi.. 🙂
Kołobrzeg, od 8 do 12 maja 2023
Jakoś się ostatnio zapętliłam wokół tego mężczyzny.
Mężczyzna imieniem Ove - film
Mężczyzna imieniem Otto - film
Mężczyzna imieniem Ove - książka Fredrika Backmana
Wiem, wiem, kolejność jakby nie ta. Bo zwykle wolę zaczynać od książki, potem dopiero film, potem jego remake. A tu książka ostatnia.
Ale to, że ostatnia, to nie znaczy, że nie dociera do czułych strun, nie zostawia śladów wzruszeń przeplatanych z uśmiechem.
Czytając kolejne rozdziały przyłapywałam swoje myśli na tym, że chcę tę książkę mieć na własność (czytałam egzemplarz biblioteczny), bo będę tęsknić za tym opryskliwym, niemiłym, ale niezwykłym Mężczyzną.
A czytając ostatnie strony pomyślałam, że ten fragment, swoiste podsumowanie tego, co Ove nosił w sercu, chciałabym zachować:
"Mężczyzna imieniem Ove
i śmierć
Śmierć to przedziwna sprawa. Ludzie przez całe życie zachowują się tak, jakby nie istniała, a jednak przeważnie jest jednym z ważniejszych powodów, dla których żyją. Niektórzy wcześniej zdobywają tę świadomość i żyją mocniej, bardziej konsekwentnie, wściekle.
Niektórzy potrzebują jej ciągłej obecności, żeby pamiętać o tym, co jest jej przeciwieństwem. Inni zaś są nią tak zaabsorbowani, że siadają w poczekalni na długo, zanim zapowiedziała swoje przybycie.
Lękamy się jej, choć większość z nas najbardziej boi się tego, że śmierć dotknie kogoś innego, a nie nas. Bo największy lęk związany ze śmiercią to ten, że może nas pominąć. I zostawić całkiem samych.
Ludzie zawsze mówili, że Ove jest zgorzkniały. Ale on wcale taki nie był. Po prostu nie chodził i nie szczerzył się bez przerwy. Czy tylko z tego powodu od razu należy człowieka traktować jak przestępcę?
Ove tak nie uważał. Ale jednak coś pęka w człowieku, który pochował jedyną osobę, jaka kiedykolwiek go rozumiała. Żaden czas nie jest w stanie uleczyć takiej rany.
Czas to przedziwna sprawa. Większość z nas żyje tylko tym, co jest przed nami. Za kilka dni, tygodni czy kilka lat. Jedną z najgorszych chwil w życiu każdego człowieka jest przypuszczalnie uświadomienie sobie, że w pewnym wieku więcej życia ma się już za sobą niż przed sobą. I kiedy nie leży przed nami ogrom czasu, trzeba znaleźć inne rzeczy, którymi się żyje. Wspomnienia na przykład. Popołudnia w słońcu z czyjąś dłonią w swojej dłoni. Zapach świeżo rozkwitłych rabatek. Niedziele w kawiarni. Wnuki, być może. Człowiek znajduje sposób, żeby żyć przyszłością kogoś innego.
To nie było tak, że Ove umarł, kiedy Sonja odeszła.
On po prostu przestał żyć.
Smutek to przedziwna sprawa..."
Fredrik Backman - Mężczyzna imieniem Ove. Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2014, s. 391-392, przekład Alicji Rosenau
...
Jakże łatwo jest powierzchownie oceniać, osądzać osoby, żyjące obok nas. A przecież nie wiemy, co one noszą w sercu...
"Gdybym był filozofem, napisałbym rozprawę o uśmiechu - o tym, jak zmienia twarz kobiety i mężczyzny, jak sprawia, że twarde rysy kogoś nieuważnego, nieobecnego, wycofanego, niekiedy może pełnego niechęci albo po prostu obojętnego, zmęczonego, zdeprymowanego - nagle miękną i ślą do innych sygnał mówiący: jestem człowiekiem, nie jestem taki zły. Może nawet przekazuje coś więcej: jestem wolny."
Adam Zagajewski - Substancja nieuporządkowana. Znak, Kraków 2019, s. 40
Wałęsając się godzinami po niemal pustej na początku maja plaży w Kołobrzegu, stanęłam w pewnej chwili jak wryta na widok kamienia, niewielkiego pięknie wybarwionego kamyka. I tak zaczęły się spacery z wzrokiem skierowanym pod nogi. Kamienie nie trafiły na dno szuflady... :)
![]() |
Hospicjum Stacjonarne EWDOMED - Konstancin-Jeziorna |
Wzrusza mnie, gdy widzę, że Ludzie nie są obojętni...
Kinga Krasuska, łącząca dwie życiowe role - lekarza i redaktora muzycznego - wspomina w swoim poście o audycji "Sejsmograf", którą prowadzi w Radiu Nowy Świat w piątki od 22.00 do północy.
Hospicjum Stacjonarne EWDOMED potrzebuje sprzętu medycznego.
Pomóżmy.
Link to zrzutki jest TUTAJ
Zanosiło się na tę ulewę od rana, wreszcie przyszła i chociaż na chwilę odświeżyła powietrze i zieleń.
10 lipca 2023, około godziny 20:20
Kartka z pamiętnika
Uważam, że książki posiadają aurę, jak każde dzieło sztuki. Książka to nie plik papierów, tak jak obraz nie jest płótnem, jedno i drugie to kreacja w czystej postaci, energia twórcza, i dlatego mają aurę."
Carla Montero: Szmaragdowa tablica. Dom Wydawniczy Rebis, Poznań 2014 (dodruk), s. 288