![]() |
Okładka |
"Całe moje nieoczekiwanie powodzenie polegało na tym, że z ochotą dogadzałem jej kaprysom, i gdy mi rozkazała: "Opowiadaj" - do znudzenia rozwijałem w przeróżnych odmianach stary repertuar awanturniczych przygód, które zapamiętałem z wizyty wuja. Dopóki się dało, uzupełniałem je swymi szkolnymi wiadomościami. Interesowała się wszystkim, co znałem z geografii, z historii, z przyrody, byle niosło z sobą choć smużkę zapachu dalekich krain. Zachwycały ją pustynie, morza, dżungle - okolice, które były jak najbardziej oddalone od spokojnego i zacisznego zakątka ziemi, gdzie się urodziła i z którego dotąd nie ruszyła się na krok.
Moja chłopięca lektura była mi w tym zadaniu doskonałym oparciem. Opowiadałem jej treść powieści o Indianach, które pochłaniałem bez wiedzy rodziców, powieści detektywistycznych, prymitywnych "kryminałów". Mieszałem przygody wuja z pirackimi historiami, podróżowałem przez Kordyliery z dziećmi kapitana Granta, budowałem chaty z trzciny jak robinsonowski Piętaszek. Była wyrozumiała wobec największych nawet naiwności, pozwalała mi mówić, dopóki ją to choć trochę bawiło. Kiedy spostrzegła, że się zbytnio powtarzam, strofowała mnie:
- Jesteś jak zepsuta katarynka, korbka ci skrzypi jak przy naszym stereoskopie. Kup sobie nowe obrazki.
Albo fukała na mnie:
- Zostaw te głupie wymysły! Już mnie to męczy. Czemu o tańcu opowiadasz drzewu wrośniętemu w ziemię? Jesteś złośliwy, rozumiesz? I pysznisz się, że masz interesującego wuja. Wynoś się! Nie chcę cię już widzieć! "
Jaroslav Havlíček: "Helimadoe". Czytelnik, Warszawa 1978, s. 115-116, przekład Helena Gruszczyńska-Dębska
Moja chłopięca lektura była mi w tym zadaniu doskonałym oparciem. Opowiadałem jej treść powieści o Indianach, które pochłaniałem bez wiedzy rodziców, powieści detektywistycznych, prymitywnych "kryminałów". Mieszałem przygody wuja z pirackimi historiami, podróżowałem przez Kordyliery z dziećmi kapitana Granta, budowałem chaty z trzciny jak robinsonowski Piętaszek. Była wyrozumiała wobec największych nawet naiwności, pozwalała mi mówić, dopóki ją to choć trochę bawiło. Kiedy spostrzegła, że się zbytnio powtarzam, strofowała mnie:
- Jesteś jak zepsuta katarynka, korbka ci skrzypi jak przy naszym stereoskopie. Kup sobie nowe obrazki.
Albo fukała na mnie:
- Zostaw te głupie wymysły! Już mnie to męczy. Czemu o tańcu opowiadasz drzewu wrośniętemu w ziemię? Jesteś złośliwy, rozumiesz? I pysznisz się, że masz interesującego wuja. Wynoś się! Nie chcę cię już widzieć! "
Jaroslav Havlíček: "Helimadoe". Czytelnik, Warszawa 1978, s. 115-116, przekład Helena Gruszczyńska-Dębska
![]() |
"Interesowała się wszystkim, co znałem z geografii, z historii, z przyrody,
"Mapy. Obrazkowa podróż po lądach, morzach i kulturach świata". byle niosło z sobą choć smużkę zapachu dalekich krain..." Wydawnictwo Dwie Siostry 2011 |
Zawsze było wiadomo, że książka potrafi przenieść nas w inny świat; tu Havlíček przedstawił to wspaniale :-)
OdpowiedzUsuńTak, świetne jest to połączenie wiedzy szkolnej i treści czytanych książek w pasjonujące opowieści. :-)
UsuńŁadnie to wyraziłaś, że książka potrafi nas przenieść w inny świat, jedną z moich ulubionych sentencji o książkach jest stwierdzenie Gorkiego: "Prawie każda książka otwiera przede mną okno na nowy, nieznany świat." I właśnie za to chyba najbardziej lubię książki, za tę możliwość przeniesienia się tam, dokąd w realnym świecie nigdy nie trafię. :-)