Gdy słońce znika za horyzontem stoję z kubkiem kawy w ręce i tylko patrzę, po prostu. Jest w tym codziennym spektaklu natury magia, która nigdy mnie nie nudzi. Dlatego zdjęć zachodzącego słońca będzie tutaj coraz więcej. Drobne przyjemności; zapach świeżo zmielonej kawy, poranny spacer, pogaduszki przy herbacie, dobry film, blask świecy, zapalonej o zmroku także w środku upalnego lata, książka i muzyka (nie tylko) nocą.
03 listopada 2015
Straszne wierszyki
Gdy liście zwarzy chłód listopada
i wiatr za oknem szaleje dziki,
zapuszczam story, przy stole siadam
i wtedy piszę straszne wierszyki.
Zegar dwunastą wybija właśnie,
na schodach słychać rozgardiasz głuchy:
To idą do mnie, gdy światło zgaśnie,
strachy, upiory, wiedźmy i duchy.
Trochę opuszcza mnie już odwaga,
aby przyjmować gości tak srogich:
W szybę mi puka znów Baba-Jaga,
z kąta diabelskie wystają rogi.
Świt ich przepędza w nieznane strony,
więc w tę wizytę sam już nie wierzę,
ale ślad przecież pozostał po nich:
kompres na głowie, wiersz na papierze!
Włodzimierz Ścisłowski: Straszne wierszyki. W: Straszne wierszyki. Wydawnictwo Literackie, Kraków 1987, s. 5
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz