![]() |
Okładka |
"W naszym domu były rzecz jasna książki, ale zostały głównie po moim
ojczymie, wujku Jaszy, który kupował je przed wojną. To były prawie
wyłącznie nowe książki, częściowo naukowe, a częściowo pożyteczne.
„Życie zwierząt” Brehma, „Historia artylerii”, w której pomalowałem
ilustracje, słownik angielsko–rosyjski i zdumiewająca książka w języku
angielskim: „Historia Anglii od Wilhelma Zdobywcy do królowej Wiktorii”,
na grubym papierze z kolorowymi ilustracjami. Teraz mam wrażenie, że
było w niej mnóstwo pokolorowanych grawiur, które w zabawny sposób
opowiadały o historii Albionu. Ale wtedy angielskiego nie znałem, a
książka nie wzbudzała we mnie palącego pragnienia nauczenia się go
natychmiast.
U Golcewów nie stała biblioteczka ze szklanymi drzwiczkami, jak we wszystkich znanych mi domach. Ściany, od podłogi do wysokiego sufitu, zastawiono regałami. Były to jakby książki - ściany. Ale najbardziej wstrząsnęła mną jedyna oszklona szafa, chyba zabytkowa i też wypełniona książkami. Otóż okazało się, że to wcale nie książki, tylko inkunabuły. To znaczy książki, które zostały wydane w pierwsze sto lat po tym, jak Gutenberg puścił w ruch swoją pierwszą maszynę drukarską.
Golcew miał kolekcję inkunabułów! Słowo honoru!
Otwierałem inkunabuł (Golcew mi na to pozwalał) i widziałem na karcie tytułowej datę wydania — czasem w cyfrach rzymskich (które znałem), a czasem w arabskich. I okazało się, że ten niewielki, gruby tomik w skórzanym ubranku trzymał w ręku Kolumb, a ten, w białej okładce z cielęcej skóry, wydany nieco później, pochodził z biblioteki Dürera. I nawet ma jego notatki na marginesach. Golcew pokazywał mi podpis Dürera, przypominający japońską świątynię albo chińskie hieroglify. A ja w tym czasie wiedziałem już co nieco o Dürerze i miałem nawet zamiar zostać malarzem. Wkrótce moje marzenie legło w gruzach.
Stałem przed tą szafą, oniemiały z bibliofilskiego szczęścia, choć wtedy jeszcze nie podejrzewałam w sobie takich uczuć"
U Golcewów nie stała biblioteczka ze szklanymi drzwiczkami, jak we wszystkich znanych mi domach. Ściany, od podłogi do wysokiego sufitu, zastawiono regałami. Były to jakby książki - ściany. Ale najbardziej wstrząsnęła mną jedyna oszklona szafa, chyba zabytkowa i też wypełniona książkami. Otóż okazało się, że to wcale nie książki, tylko inkunabuły. To znaczy książki, które zostały wydane w pierwsze sto lat po tym, jak Gutenberg puścił w ruch swoją pierwszą maszynę drukarską.
Golcew miał kolekcję inkunabułów! Słowo honoru!
Otwierałem inkunabuł (Golcew mi na to pozwalał) i widziałem na karcie tytułowej datę wydania — czasem w cyfrach rzymskich (które znałem), a czasem w arabskich. I okazało się, że ten niewielki, gruby tomik w skórzanym ubranku trzymał w ręku Kolumb, a ten, w białej okładce z cielęcej skóry, wydany nieco później, pochodził z biblioteki Dürera. I nawet ma jego notatki na marginesach. Golcew pokazywał mi podpis Dürera, przypominający japońską świątynię albo chińskie hieroglify. A ja w tym czasie wiedziałem już co nieco o Dürerze i miałem nawet zamiar zostać malarzem. Wkrótce moje marzenie legło w gruzach.
Stałem przed tą szafą, oniemiały z bibliofilskiego szczęścia, choć wtedy jeszcze nie podejrzewałam w sobie takich uczuć"
Kir Bułyczow: "Jak zostać pisarzem fantastą". Prószyński i S-ka, Warszawa 2003, 308 s., tłum Ewa Skórska
Komentarze
Prześlij komentarz