A może lato z miniaturą?
Ta myśl pojawiła się nagle, gdy jeden z miesięczników zaproponował listę "21 doskonałych książek na lato..." do przeczytania w jeden dzień. Nie wszystkich w jeden dzień, oczywiście, tylko po kolei. Spojrzałam na tamten wykaz, potem na swój spory regał, na którym duża część książek wciąż czeka na przeczytanie, co zresztą robię często (w sensie: przeglądam), bo lubię, ale zwykle ten przegląd własnych książek wywołuje we mnie jakiś rodzaj winy, że oto one, moje własne, czekają, a ja wciąż czytam biblioteczne... Tym razem jednak w centrum mojego zainteresowania znalazły się te niepozorne pod względem zajmowanego miejsca, zwykle niknące wśród panoszących się i otaczających je dość opasłych tomów. I zupełnie znikąd pojawił mi się uśmiech i zdanie, które już tu przywołałam w kontekście kwiatków i zwierzątek: "małe jest piękne".
Zerknęłam na listę, znam z niej jedynie trzy książki (znaczy, przeczytałam, znam kolejnych pięć), reszta to zupełnie obce tytuły. Muszę w końcu przeczytać Śmierć w Wenecji, bo to i Wenecja i Mann - wieczny wyrzut sumienia, Czarodziejskiej góry mogłabym nie strawić albo polec na lekturze, a skoro nie jest obszerna to i szansa na przeczytanie wzrasta. Ostatnio bowiem zrobiłam się dość leniwa w tym zakresie i przedkładam audiobooki nad wysiłek czytania :( Książkę już zamówiłam w bibliotece, a przy okazji będę miała wycieczkę do najdalej położonej filii tejże biblioteki :)
OdpowiedzUsuńŻyczę powodzenia w realizacji zamierzeń czytelniczych.
Dziękuję. U mnie sytuacja wyjściowa jest podobna. Dotyczy to zresztą także "Śmierci w Wenecji". :)
UsuńJa listę tę zamierzam przeplatać ze swoimi wyborami. No i wciąż, nawet przy takich krótkich formach, stosuję własną zasadę, że jak mnie coś do 50. strony nie wciągnie, to dalej nie czytam. I okazało się, niestety, że trafiłam na tej liście na taką dla mnie trudną do strawienia... "Dziennik jaskółki" odłożyłam w połowie. Ale jest tyle innych książek...
Trochę zazdroszczę słuchania audiobooków. Próbowałam, wciąż jednak miałam wrażenie, że jednym uchem wpuszczam, drugim wypuszczam, a w głowie nie zostaje nic. Wzrokowcy już tak mają. :)
I jeszcze a propos biblioteki - tu mamy dokładnie tak samo, ja też bez żadnego problemu i z radością jadę do choćby najdalej zlokalizowanej filii, traktując to jak miłą wycieczkę. :) Dzisiaj czytam inną, spoza listy, ale "Śmierć w Wenecji" już czeka w domu, więc może się zdarzyć, że będziemy czytać w tym samym czasie.
Tymczasem do przeczytanych dołączam wczorajszą lekturę, "Tajemnicę pani Ming".
Pozdrawiam Cię serdecznie :)