Przyjrzał mi się dociekliwie i pokiwał z uznaniem głową.
- Ale pistolet to ty jesteś. Na dziurawym kajaku puścić się na takie jezioro, ho, ho... Ciekawy z ciebie chłopiec. Uciekasz z domu, a zabierasz ze sobą książki.
- Nie uciekłem - syknąłem przez zaciśnięte zęby.
- Dobra, dobra. Przede mną nie musisz się tłumaczyć.
- Jak pan nie wierzy, to trudno. A książki... to moje ulubione. Lubię czytać.
- A ja z książkami na bakier. Czasem przerzucę jakiś kryminał albo coś o wojnie... Wolę życie, takie na co dzień, prawdziwe. Z życia więcej się możesz nauczyć. I do kina lubię chodzić, bo tam przynajmniej widać, co się dzieje.
- Książki to zupełnie co innego.
- Rozumiem.
- W książkach też jest prawdziwe życie. Czasem, kiedy czytam książkę, zdaje mi się, że to ja ją napisałem. Kiedyś, dawno, może wtedy, kiedy mnie jeszcze nie było.
- Filozof z ciebie.
- Tak tylko sobie wyobrażam. Przeczytam książkę, a potem się zastanawiam, jak to właściwie jest; czy to prawda, czy zmyślenie. Książki to fajna rzecz.
- No, no, widzę, żeś uczony w piśmie. I nie nosisz głowy od parady. A teraz co ostatnio czytałeś?
- „Wojnę trojańską" Parandowskiego i „Odyseję".
- To o Indianach?
Parsknąłem i nagle głupio mi się zrobiło, bo myślałem, że ten człowiek nie miał przecież obowiązku czytać „Odysei". Tamten opuścił lekko głowę, jakby się zakłopotał, ale wnet zmieszanie pokrył uśmiechem.
- Widzisz, nie jestem tęgi w lekturze. Niełatwe miałem życie i, tak szczerze mówiąc, wołałem łowić ryby albo jeździć na łyżwach. Od dziecka nosiło mnie i nosiło. Do książek trzeba mieć cierpliwość, a ja jestem w gorącej wodzie kąpany.
- „Odyseja" to o starożytnych Grekach.
- Wieczne odpoczywanie racz im dać, Panie - zażartował. - Mnie ciekawi to, co jest dziś, co mnie otacza, czym żyję.
- Gdyby pan przeczytał, toby się panu na pewno spodobała. Bohaterem jest król Itaki, Odys, który walczył pod Troją.
- O Troi to nawet jakiś film widziałem. Pamiętam, że na koniec wprowadzono w mury miasta drewnianego konia, a w tym koniu byli ukryci żołnierze. Nawet mi się to podobało. No i co z tym Odysem?
- Dziesięć lat walczył pod Troją, a potem dziesięć błądził po morzach i różnych krainach i miał fantastyczne przygody. A na Itace czekał na Odysa jego jedyny syn, Telemach.
- I nie mógł się doczekać. - Wstał. Widocznie znudziło go moje opowiadanie, a mnie zrobiło się żal, że nie chciał mnie do końca wysłuchać. Bo dziwnie lubiłem ten fragment opowieści o Odyseuszu.
Adam Bahdaj: Telemach w dżinsach. KAW, Warszawa 1985, s. 18-19