Życie mierzone w siedmioleciach

Gdy zobaczyłam książkę Joanny Olczak-Ronikier "Korczak. Próba biografii" na półce z nowościami w księgarni i tam ją przeglądałam, zastanawiałam się, co ja wiem o Korczaku... Wyszło mi na to, że niewiele i że to same banały: lekarz, pedagog, społecznik, autor książek dla dzieci... "Król Maciuś Pierwszy", "Koszałki Opałki" i "Bankructwo małego Dżeka"... Co jeszcze? Oczywiście, jak wszyscy wiedziałam o jego bohaterskiej śmierci, której mógł uniknąć.
Mało, o wiele za mało, dlatego nosiłam się z zamiarem przeczytania tej obszernej, szczegółowo udokumentowanej biografii. Dodatkową motywacją stało się dla mnie uznanie jej przez Lirael za Książkę Roku i przyznanie jej nagrody  Literackiego Oscara Lirael 2011 .

Co tam, nie ma co zwlekać, pomyślałam i zamówiłam książkę w mojej bibliotece. I dzisiaj jestem już po lekturze.

Wielką zasługą Joanny Olczak-Ronikier jest to, że odbrązowiła postać swojego bohatera, przedstawiła go jako człowieka z krwi i kości, który w młodości dobrze poznał tę bardziej mroczną stronę życia i w tym życiu próbował niemal wszystkiego. A jeżeli już wtedy koncentrował się jako dziennikarz na sprawach dydaktyki, problemach dzieci i ich wychowania, to pewnie wpływ na to miało jego własne dzieciństwo, fakt, że rodzice zbyt chętnie wyręczali się wynajętymi opiekunkami i guwernantkami. Wczesne dzieciństwo nie dało mu zatem pełni uczuć i należytego wsparcia emocjonalnego. Ani ze strony ojca, ani matki. Stąd zapewne tak częste motywy jego wczesnych prac publicystycznych, podkreślających potrzebę ściślejszych kontaktów rodziców z dziećmi. Ojciec odszedł, gdy Henryk miał niespełna dwadzieścia lat, a jego śmierć poprzedziła długa choroba psychiczna, która tych więzi z pewnością nie mogła ani wzmocnić, ani utrwalić. Natomiast kontakt dorosłego Henryka z matką rekompensował mu to, czego pewnie w dzieciństwie zabrakło. Sam o sobie mówił, że doświadczył bogactwa w dzieciństwie, biedy w młodości..., te doświadczenia ukształtowały go.  Czy jednak w podświadomości nie ma jeszcze jednego aspektu? Czy odrzucenie możliwości zostania ojcem wtedy, gdy to miało stać się faktem, nie spowodowało u niego poczucia winy, którą próbował przez całe swoje dorosłe życie zmazać? A może to strach, że choroba ojca okaże się dziedziczna? Trudno powiedzieć...


Joanna Olczak-Ronikier nie ogranicza się tylko i wyłącznie do przedstawienia życia Korczaka, jego  pracy literackiej i publicystycznej oraz działalności społecznej i pedagogicznej Doktora i jego najbliższego otoczenia, z którego chciałabym wymienić Stefanię Wilczyńską, lecz omawia je na tle bardzo szerokiej panoramy wydarzeń z przełomu wieków i pierwszej połowy XX wieku. Komentuje nie tylko te wydarzenia, ale i wybrane opracowania na interesujący ją temat, włączając w to kilkadziesiąt lat wcześniej wydaną biografię Korczaka autorstwa swojej matki, Hanny Mortkowicz-Olczakowej, wiele innych cytuje, uzupełniając swoją opowieść licznymi materiałami źródłowymi. Dlatego myślę, że do czytania tej biografii nie jest potrzebna szczegółowa wiedza o epoce, bo autorka, pisząc przystępnym językiem, daje zupełnie wystarczający ogólny zarys wydarzeń, które kierowały życiem jej bohatera. Nie ma dla niej tematów tabu, nie ma wątków, które lepiej przemilczeć. Można się z jej przedstawieniem Korczakowego życia na tle nie tak w końcu odległej epoki zgodzić lub nie, dlatego warto sięgnąć po tę książkę...

A wtedy wyjaśni się też tajemnica tytułu, którym opatrzyłam tych kilka zdań refleksji po lekturze.




Joanna Olczak-Ronikier: " Korczak. Próba biografii". W.A.B., Warszawa 2011, 479 s.

[Zdjęcie Janusza Korczaka pochodzi z Wikipedii a okładka książki z Merlina]

Komentarze

  1. Nawet sobie nie wyobrażasz, jak bardzo się cieszę, że przeczytałaś tę książkę. Autorka wykazała się dużą wrażliwością, a jednocześnie nie unikała trudnych tematów. Mimo, że jednym z celów było odbrązowienie postaci Starego Doktora, i tak nie sposób go nie polubić.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję! Dzięki Twojej recenzji i przyznanej nagrodzie przeczytałam tę książkę wcześniej niż zamierzałam. :-)
    Wiesz, ja uważam, że odbrązowienie jakiejś postaci nie musi znaczyć, że jej wizerunek na tym straci. Tak było w tym przypadku. Dzięki autorce przestałam widzieć w Korczaku postać pomnikową, a zobaczyłam Korczaka - człowieka. I to uważam za dodatkową zaletę tej biografii.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie zachwyciło też to, że choć autorka musiała spędzić długie godziny na badaniu źródeł, książkę czytało się ją jak świetnie napisaną powieść psychologiczną. Ważne były też dla mnie akcenty osobiste, nawiązania do historii rodziny, a przede wszystkim ich spotkanie, które mała Hania tak dobrze zapamiętała.

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak, to spotkanie, o którym wspominasz, akcenty osobiste z pewnością, a także fakt, że pani Joanna potrafiła krytycznie spojrzeć na książkę swojej matki, oddzielić w niej to, co było emocjonalne od tego, co opierało się na bardziej obiektywnych podstawach.
    Dla mnie natomiast wielkim atutem książki jest szerszy wgląd w działanie domu dla sierot, niesłusznie, moim zdaniem, zapomniana przez historię pani Wilczyńska... Gdy mówi się o tym, że dzieciom w ostatniej drodze towarzyszył Janusz Korczak, to nie wspomina się o innych, a pani Wilczyńska w ogóle nie musiała być w getcie, a była, z dziećmi i z nimi zginęła...

    OdpowiedzUsuń
  5. Właśnie! W ogóle postać pani Wilczyńskiej bardzo mnie zaintrygowała, podobnie jak jej skomplikowane relacje z Korczakiem. Świetnie, że w tej biografii doczekała się wspaniałego portretu, też zresztą bez koturnów.

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak, i tu, przedstawiając panią Wilczyńską, autorka potrafiła powstrzymać się od wystawiania laurek. Lubię podczas czytania widzieć w wyobraźni postaci z czytanej książki. I bardzo łatwo mi było "zobaczyć" panią Stefanię - zamkniętą w sobie, szarą, o nieinteresującej powierzchowności, niezbyt wylewną, wręcz oschłą, noszącą w sobie pewien smutek i może rozczarowanie z powodu tych relacji, o których wspominasz...
    Taką ją zobaczyłam i tak zapamiętałam. :-)
    Zaraz po tym, jak skończyłam czytać tę książkę chciałam poszukać informacji o pani Wilczyńskiej, jakoś mi zeszło i nie zrobiłam tego, ale teraz pewnie do tego wrócę. :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja wyobrażam sobie ją identycznie. :) Przy tej niepozornej powierzchowności miała niesamowitą siłę i odwagę.
    Dzięki naszej rozmowie znalazłam właśnie coś ciekawego:
    http://2012korczak.pl/node/132
    i jeszcze tu:
    http://www.schorr.edu.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=186&Itemid=26
    Wygląda na to, że 8 marca będzie w tym roku wyjątkowy. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O! Bardzo Ci dziękuję za te adresy. Już czytam...

      Tak, masz rację, ten 8 marca będzie wyjątkowy. I wiesz, wydaje mi się, że to nie jest przypadek, tylko też efekt lektury książki pani Joanny. :-)

      Usuń
    2. To prawda! Właśnie przeczytałam kalendarium życia pani Stefy, bardzo Ci je polecam. Mnie dostarczyło wielu wzruszeń, właśnie dochodzę do siebie po lekturze.

      Usuń
  8. Przeczytałam..., tak sobie teraz myślę, że to dobrze, że także tacy zwykli - niezwykli ludzie tworzą historię, bardziej mozolnie, niezauważenie, ale są, obok silnych jednostek, których decyzje mogą zmieniać (i zmieniają) bieg wydarzeń.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I dobrze, że są osoby, które potrafią je ocalić od zapomnienia w książkach i filmach, a w dodatku robią to pięknie.

      Usuń
    2. Jeszcze jedno: czy zauważyłaś, że pani Stefa urodziła się 26 maja? Natychmiast skojarzyłam z Dniem Matki...

      Usuń
  9. Masz rację, dobrze, że są takie osoby! :-)

    Dzienną datę urodzin pani Stefy jakoś przeleciałam nieuważnie, wiem, żę będę na tę stronę wracać jeszcze wielokrotnie. Ładne jest to Twoje skojarzenie z Dniem Matki...

    OdpowiedzUsuń
  10. Zakupiłam, żeby z okazji Roku Korczaka przypadkiem nie podnieśli ceny. Książki zrecenzowane przez Lirael mogę brać w ciemno. Parę chwil wolnych i dołączę z opinią.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawa jestem Twoich wrażeń po lekturze! :-)

      Usuń

Prześlij komentarz