Po czym rozpoznaje pani arcydzieło?

   - Proszę mi wybaczyć, nie czytałam pańskich powieści - powiedziała, nie rozumiejąc mojego zmieszania.
   - Proszę nie przepraszać, nikt nie może znać wszystkiego. Poza tym, nie oczekuję tego od ludzi, których spotykam.
   Uspokojona przestała potrząsać bransoletą z koralu zawieszoną wokół chudego nadgarstka i uśmiechnęła się do siebie.
   - A jednak poświęcam wiele czasu na lekturę. I powtórną lekturę. Tak, zwłaszcza powtórną. Często powracam do tych samych książek. Arcydzieła odkrywa się dopiero po trzeciej lekturze albo nawet czwartej, czyż nie?
   - Po czym rozpoznaje pani arcydzieło?
   - Nigdy nie pomijam znanych fragmentów.
   Pochwyciła wolumin oprawiony w ciemnoczerwoną skórę i otworzyła go z werwą.
   - Odyseja na przykład. Otwieram ją na dowolnej stronie i rozkoszuję się lekturą. Ceni pan Homera?
   - Ależ... oczywiście.
   Po jej nagle pociemniałych tęczówkach wywnioskowałem, ze uważa moją odpowiedź za zbyt lekką, wręcz zuchwałą. Wysiliłem się zatem, by rozwinąć moją opinię.
   - Często utożsamiałem się z Ulissesem, ponieważ jest bardziej przebiegły niż inteligentny, niespiesznie wraca do domu, traktuje Penelopę z szacunkiem, nie gardząc żadną z pięknolicych kobiet napotkanych w podróży. W gruncie rzeczy Ulisses jest tak mało cnotliwy, że czuje się mu bliski. Uważam go za nowoczesnego mężczyznę.
   - To ciekawe i naiwne zarazem wierzyć, że niemoralność jest nowoczesna... Młodzi ludzie w każdym pokoleniu mają poczucie, że wynaleźli grzech, cóż za zarozumialstwo! [...]


Eric-Emmanuel Schmitt - Marzycielka z Ostendy. Wydawnictwo ZNAK, Kraków 2011, s. 14-15, tłumaczenie Anny Lisowskiej

Komentarze