...bodaj najsłynniejsza anglojęzyczna księgarnia na kontynencie. Shakespeare and Company.

[...]Podczas pobytu w Paryżu autor Komu bije dzwon jeszcze nieraz okaże się człowiekiem pełnym sprzeczności, często dającym się ponieść zbyt bujnej wyobraźni lub po prostu okłamującym innych, co po latach sam niejako potwierdził w przedmowie do pośmiertnie wydanych wspomnień z tamtego okresu: "Jeżeli czytelnik woli, książkę tę można uważać za beletrystykę. Ale jest zawsze szansa, że taka książka beletrystyczna może rzucić pewne światło na coś, co zostało opisane jako fakt"* W rzeczywistości daleko było Hemingwayowi do pomnikowego i dość uproszczonego wizerunku przedstawionego w filmie Allena, ale jedno twórca Manhattanu oddał znakomicie już w pierwszej scenie z udziałem tej postaci - dla przyszłego noblisty najważniejsze było pisarstwo.

SYLVIA BEACH I SHAKESPEARE AND COMPANY
12 Rue de l'Odéon w Paryżu
Tu mieściła się księgarnia
Shakespeare and Company.
Zdjęcie współczesne.
Nic więc dziwnego, że jednym z pierwszych miejsc, które odwiedził młody dziennikarz była bodaj najsłynniejsza anglojęzyczna księgarnia na kontynencie. Shakespeare and Company, mieszcząca się wówczas na 12. rue de l'Odéon (obecnie 37, rue de Bûcherie - więcej na temat tej lokalizacji w rozdziale "Przed zachodem słońca i inne filmy o miłości, czyli romantyczny Paryż") została założona przez Sylvię Beach w 1919 roku, po tym jak zdecydowała się ona osiedlić nad Sekwaną. Współpraca z sąsiadującym "La Maison des Amis des Livres" (Domem Przyjaciół Książek) i jej właścicielką Adrienne Monnier bardzo szybko przerodziła się w coś więcej niż przyjaźń. Te dwie niezwykłe kobiety spędziły ze sobą resztę życia, a ich wieloletnia działalność okazała się kluczowa dla francuskich i anglosaskich literatów. Dla pierwszych - bo wspomniane panie tłumaczyły wszystkie najważniejsze dzieła Amerykanów i Brytyjczyków na język francuski. To właśnie one jako pierwsze po latach przybliżyły twórczość Hemingwaya rodakom Adrienne. Dla drugich - ponieważ w Shakespeare and Company istniała także wypożyczalnia książek w rodzimym języku gości zza oceanu. Co więcej, emigranci mogli tam odbierać swoją pocztę, a dla nowoprzybyłych księgarnia stanowiła punkt kontaktowy z osiadłymi już rodakami.[...]

* E. Hemingway, Ruchome święto, Warszawa, 1966

Rozdział: "O północy w Paryżu, czyli Amerykanie nad Sekwaną", s. 141-143

James Joyce oraz Sylvia Beach i Adrienne Monnier w Shakespeare and Company, Paryż 1920

George Whitman
w oknie swojej księgarni, 2008
fot. Olivier Meyer
[...]W tym miejscu kończy się fantastyczny film Richarda Linklatera - Przed wschodem słońca. Nie wiemy, jak kończy się historia Jessego (Ethan Hawke) i Celine (Julie Delpy). Dziewięć lat później - w obrazie Przed zachodem słońca - dojrzalsi już bohaterowie spotykają się w Paryżu. Jesse jest mężczyzną w średnim wieku i właśnie przyjechał nad Sekwanę, gdzie promuje swoją bestsellerową książkę w słynnej Shakespeare & Co. Warto podkreślić, że nie jest to ta sama księgarnia, o której opowiadaliśmy przy okazji Sylvii Beach i szalonych lat dwudziestych w rozdziale "O północy w Paryżu", czyli Amerykanie nad Sekwaną. Po tym, jak zamknęli ją Niemcy, panna Beach nie zdecydowała się ponownie jej otworzyć. Poznała jednak trzydziestopięcioletniego George'a Whitmana, który w roku 1948 osiadł w Paryżu, by studiować na Sorbonie między innymi literaturę francuską. W 1951 roku postanowił założyć księgarnię na 37, rue de la Bûcherie, gdzie funkcjonuje ona do dzisiaj. Początkowo nazwana La Mistral, podobno na cześć pierwszej miłości właściciela, wkrótce została przemianowana na Shakespeare & Co., by uczcić legendę straconego pokolenia lat dwudziestych. George Whitman prowadził księgarnię przez sześćdziesiąt lat - wspierał młodych pisarzy, organizując wieczorki literackie, a nawet zapewniając im nocleg. Taka możliwość istnieje do dzisiaj pod warunkiem, że twórca zobowiąże się do pracy na rzecz księgarni w wymiarze dwóch godzin dziennie, a także będzie czytał jedną książkę na dobę, co jest bardzo niską ceną za darmowe noclegi tuż nad brzegiem Sekwany z widokiem na pobliską Notre Dame. Podobno niegdyś trafił się oryginał, który w Shakespeare & Co. mieszkał siedem lat! [...]

Rozdział "Przed zachodem słońca i inne filmy o miłości, czyli romantyczny Paryż", s. 256-257

Shakespeare & Co. Antiquarian Books, Paryż.
fot. Simple Dolphin Flickr.com

Wnętrze księgarni Shakespeare & Co.
fot. Toshio Kishiyama Flickr.com

Łóżko (nad nim tablica pamiątkowa) na trzecim piętrze księgarni Shakespeare & Co.
fot. Glynnis Ritchie Flickr.com

Oba fragmenty pochodzą z książki Michała Bąka: Filmowy Paryż, czyli magia kina i miasta. Dom Wydawniczy PWN, Warszawa 2014, tytuły rozdziałów oraz numery stron podałam pod każdym fragmentem. Zdjęcie okładki pochodzi ze strony Wydawnictwa.
Żółte cieniowanie tła jest zgodne z tekstem książki. Dla przejrzystości zmieniłam znak przypisu we fragmencie pierwszym z "6" na "*"

Komentarze

  1. Dwie godziny pracy i jedna książka dziennie? Nie wiedziałam, a zatem zapisuję się na kurs nauki języka obcego, bo polskojęzycznych książek tam nie dostrzegłam, choć może trzeba było zapytać. Zaciekawiły mnie te opisy. A co do Paryża o północy to moim zdaniem opowiada on właśnie o tym, jak postrzega miasto przeciętny turysta, który wyobraża sobie, iż będzie to miejsce jak z widokówki. Stąd potem tyle rozczarowań. Pisałam o tym we wpisie http://guciamal.blogspot.com/2013/04/o-rozdzwieku-miedzy-oczekiwaniami.html Ja także odwiedzam miejsca znane z literatury, malarstwa, czasami z filmu w miastach, które odwiedzam, lubię też odkrywać te mniej znane, nieoczywiste zakątki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To myślę, że ta książka by mogła Cię zainteresować. Mogłabyś skonfrontować własne wrażenia i wspomnienia z pobytów w Paryżu z tym, co napisał pan Bąk. I byłaś w tej księgarni! Wspaniale, przyznam Ci się, że troszkę Ci tej wizyty zazdroszczę (ale w tym dobrym sensie!)
      Faktycznie, ktoś, kto jedzie dokądś przeświadczony, że wszystko tam jest takie idealne, jak w jego wyobrażeniach na podstawie widokówek, musi się poczuć rozczarowany.

      Usuń
  2. Księgarnia magiczna wprost - szkoda, że raczej jej nie zobaczę, ale dokąd żyjemy dotąd nic nie wiadomo....
    A "Ruchome święto mam" To wydanie ze zdjęciami....tylko jak to zwykle bywa kupione i włożone na półkę... na później....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja nabrałam wielkiej ochoty na wycieczkę do Paryża, może mi się uda. A wtedy ta księgarnia będzie jednym z najważniejszych punktów na planie miasta. Masz rację: dokąd żyjemy dotąd nic nie wiadomo. Może i Tobie się uda?

      Nie mam "Ruchomego święta", na szczęście jest w mojej bibliotece. :-)

      I dotknęłaś bardzo "delikatnego" tematu - książek kupionych i czekających na swój czas, mam takich dużo, a mimo to trudno mi się powstrzymać przed kolejnymi zakupami. No, ale do emerytury już nie tak daleko... :-)

      Usuń
    2. Ja niby już od kilku dobrych lat jestem na emeryturze, ale ......

      Usuń
    3. Mówisz, że zbyt optymistycznie szacuję większą ilość czasu na czytanie na emeryturze? To dla moich książek nie jest dobra wiadomość. :-(

      Usuń
    4. To zależy od układu rodzinnego, ale i od wielości interesujących spraw, które dzisiaj / choćby internet / pociągają i nie mówie tu o telewizji np., bo jej prawie, że nie oglądam.

      Usuń
    5. To prawda, nie samymi książkami się żyje. W telewizji oglądam wybrane programy i filmy, i tak jest dobrze. W moim domu muzykę słychać znacznie częściej niż filmowe dialogi...

      Usuń

Prześlij komentarz