Teraz trochę próbuje tak pisać Eustachy Rylski, który też nie jest wyrazisty stylistycznie, ale jest smaczny...

Okładka
[Sosnowski:]
Bardzo wyraźnie widać, że wszyscy panowie, z moim skromnym dodatkiem, są zakochani w języku używanym w sposób nie do końca przezroczysty, z elementem zabawy i tak dalej. Tymczasem istnieją wzorce literackie, myślę tu o anglosaskiej literaturze popularnej, gdzie język ma być absolutnie przezroczystym wehikułem. Czy to nie lepiej? Przecież język ma być środkiem komunikacji!

Miodek:
U nas Dąbrowska tak pisała na przykład.

Bralczyk:
Za pisarza, którego styl też nie jest specjalnie na wierzchu, uchodził może jedyny ze względnie współczesnych pisarzy, któremu wróżę (poza Gombrowiczem), że zostanie w polskiej literaturze na zawsze, czyli Jarosław Iwaszkiewicz. Kontynuatorzy Iwaszkiewicza nawet nie mogą być wprost uznani za jego kontynuatorów, bo nie bardzo wiadomo, co tam kontynuować. Podobnie Mann za takiego uchodził - oczywiście nie w "Doktorze Faustusie", który jest w dużej części stylizowany.Teraz trochę próbuje tak pisać Eustachy Rylski, który też nie jest wyrazisty stylistycznie, ale jest smaczny. Choć niewyrazisty. I właśnie to nienacechowanie pozwalałoby pokazać kontynuację: Iwaszkiewicz, Dąbrowska, Rylski...

Markowski:
Przeczytałem w całości "Dzienniki" Dąbrowskiej. Jest to bardzo ciekawe. Dąbrowska mówiła mniej więcej tak: Myślałam, że dwie rzeczy wprowadziłam do literatury - swoiste zastosowanie języka potocznego i miłych, przyjaznych bohaterów pozytywnych. Ale ani z jednego, ani z drugiego nie jestem zadowolona!
   Badałem użycie elementów potocznych w "Dziennikach". Wydawałoby się, że tam może ich być dużo. Są tam całe strony, kiedy opisuje, jak przyjeżdża do Wrocławia, na dworcu taksówkarz ją odbiera, ona traci pugilares, więc była wściekła i mogłaby to opisać językiem nasyconym potocyzmami. Tymczasem nie - to bardzo elegancki język. W ogóle potocyzmów używa bardzo świadomie. Na przykład pisze o tym, jak poszła na wieczór poświęcony Wacławowi Borowemu do Pałacu Staszica i tam w prezydium siedział Żółkiewski, który "zatruł swoimi napaściami ostatnie lata życia Borowego, a potem zasiadł swą tłustą dupą na katedrze tego wielkiego uczonego".

Miodek:
Tak napisała!

Markowski:
Tak. I ta "dupa" jest tam zupełnie na miejscu. [...]


"Wszystko zależy od przyimka" - profesorowie Bralczyk, Markowski i Miodek w rozmowie z Jerzym Sosnowskim. Biblioteka Gazety Wyborczej. Agora, Warszawa 2014, s. 226


[Zielone tło fragmentu wypowiedzi prof. Markowskiego zgodne z wyróżnieniem tego fragmentu w książce.]


Komentarze