Jacek Kaczmarski - Oda do mego (wstydliwego) księgozbioru

Jacek Kaczmarski - Oda do mego (wstydliwego) księgozbioru

O, książki moje! Tomy tłuste,
Mrowiska pracowitych czcionek!
Gdy wzrokiem grzbiety Wasze musnę,
Już czuję, jak rozkosznie tonę.

Jest w Was pokusa, pusta rozkosz,
Narzędzie mordu (czas - ofiarą)
I tarzać można się w Was bosko
Pławiąc się w zbrodni... (gardząc karą).

A przecież potraficie gryźć
I sen usunąć z ciężkich powiek,
Lecz bez Was - jak przez życie iść,
Mówiąc o sobie jeszcze - Człowiek?

Choć mnóstwo czarno-białych bzdur
Widzi w Was sposób na przetrwanie -
Jesteście, jak ogromny chór,
Gdzie każdy własne miewa zdanie.

Zatem bezwzględnie można mieć
Do współbrzmień Waszych zastrzeżenia,
Lecz w demokracji - każdy śmieć
Musi mieć coś do powiedzenia.

Zbieracie - mówią żony - kurz.
Ba! Wtedy, kiedy nikt nie czyta!
Mieć w domu Wasz Jadłospis Dusz
I móc nie najeść się do syta!

Przy Was, jak ostrzyżony Samson,
Choć ślepy - nie dam się poniżyć.
Kto umie czytać piękne kłamstwo -
Do Prawdy się (być może) zbliży...

Więc proszę jeszcze! Więcej! Tłuściej!
Treściwiej! W lęku i w inwencji!
Bym sączył, co czyjś talent chluśnie -
Smakując wrzątek...i esencję.



Osowa, 28.5.2003

Jacek Kaczmarski






Komentarze