Kultura?
Owszem - konieczna.
Lektura?
Rzecz pożyteczna.
Książki uwielbiam i cenię!
Lecz co to -
Przepraszam -
Za sposób,
Ażeby wciąż tyle osób
Wystawiać na pokuszenie?
Gdzie pójdziesz -
Wszędzie zasadzka:
Za rogiem,
Za węgłem,
Znienacka
Kram z kupą książek i ksiąg!
Zamiast przejść obok rozsądnie -
Człowiek przystanie…
Oglądnie…
Weźmie do rąk -
I już wsiąkł!
Ja sam naciąłem się grubo.
Dzisiaj.
W rocznicę ślubu.
W święto małżeńskiej miłości.
Posyła mnie żona
Do miasta…
- Kup (mówi) bakalii.
Do ciasta.
Bo zaprosiłam dziś gości.
- Skocz (mówi) na jednej nodze!
Skoczyłem.
Kram był po drodze.
Stanąłem. Inni też stali.
Zerknąłem.
Widzę tom Prusa.
Nie kupić?
Nie mogę! Pokusa.
Kupiłem. Zamiast bakalii.
Wróciłem.
Żona w głos biada,
Że to się do ciasta nie nada,
Że z takim jak ja nie wytrzyma!...
I sama pobiegła do miasta
Po owe bakalie do ciasta.
Wróciła…
Z wierszami Tuwima!
Posłała córeczkę do miasta.
- Andrutów (mówi) kup paczkę!
Kupiła.
„Kaczkę Dziwaczkę”!
Pobiegła teściowa do miasta
Po zwykłą musztardę.
Do mięsa.
Kupiła do mięsa… Dickensa.
Pobiegł synalek do miasta.
Po boczek.
Możliwie najtłustszy!
Przyniósł…
„W pustyni i w puszczy”!
A goście?
Dziękuję. Nie szkodzi.
Prosimy - kto chce,
Niech przychodzi!
Miło nam będzie powitać…
Do mnie!
Do żony!
Do mamy!
Czym chata bogata - to damy…
Poczytać!
Owszem - konieczna.
Lektura?
Rzecz pożyteczna.
Książki uwielbiam i cenię!
Lecz co to -
Przepraszam -
Za sposób,
Ażeby wciąż tyle osób
Wystawiać na pokuszenie?
Gdzie pójdziesz -
Wszędzie zasadzka:
Za rogiem,
Za węgłem,
Znienacka
Kram z kupą książek i ksiąg!
Zamiast przejść obok rozsądnie -
Człowiek przystanie…
Oglądnie…
Weźmie do rąk -
I już wsiąkł!
Ja sam naciąłem się grubo.
Dzisiaj.
W rocznicę ślubu.
W święto małżeńskiej miłości.
Posyła mnie żona
Do miasta…
- Kup (mówi) bakalii.
Do ciasta.
Bo zaprosiłam dziś gości.
- Skocz (mówi) na jednej nodze!
Skoczyłem.
Kram był po drodze.
Stanąłem. Inni też stali.
Zerknąłem.
Widzę tom Prusa.
Nie kupić?
Nie mogę! Pokusa.
Kupiłem. Zamiast bakalii.
Wróciłem.
Żona w głos biada,
Że to się do ciasta nie nada,
Że z takim jak ja nie wytrzyma!...
I sama pobiegła do miasta
Po owe bakalie do ciasta.
Wróciła…
Z wierszami Tuwima!
Posłała córeczkę do miasta.
- Andrutów (mówi) kup paczkę!
Kupiła.
„Kaczkę Dziwaczkę”!
Pobiegła teściowa do miasta
Po zwykłą musztardę.
Do mięsa.
Kupiła do mięsa… Dickensa.
Pobiegł synalek do miasta.
Po boczek.
Możliwie najtłustszy!
Przyniósł…
„W pustyni i w puszczy”!
A goście?
Dziękuję. Nie szkodzi.
Prosimy - kto chce,
Niech przychodzi!
Miło nam będzie powitać…
Do mnie!
Do żony!
Do mamy!
Czym chata bogata - to damy…
Poczytać!
Marian Załucki (1920-1979) |
Marian Załucki, "O kramach z książkami i kramach z tymi kramami". W:: "Kpiny i kpinki", Wydawnictwo Literackie, Kraków 1985, s. 49-51
Tak... nieszczęsne życie zadżumionych książkami :)
OdpowiedzUsuńMoże i głodno czasami, ale bez wątpienia interesująco. :-)
UsuńO!! Załucki, jak go lubię :-)
OdpowiedzUsuńCzęsto zaglądam do jego wierszy...
:-) Je też go lubię, a ten wiersz to moja ulubiona perełka. :-)
UsuńUrocze i zdecydowanie ponadczasowe :)
OdpowiedzUsuńTwoje archiwa to dla mnie taka przepastna biblioteka, w której uwielbiam się gubić i zapominać o całym świecie.
Bardzo się cieszę!
UsuńZapraszam Cię serdecznie i przyznam Ci się, że zapominanie o całym świecie akurat tutaj, w Fotelu, jest czymś, o czym nawet nie śmiałam marzyć. :)