Maria Kann: "Koniec i początek świata"

Okładka
"Rano obudziłam się na ogromnej otomanie w pokoju, którego środek zajmowało lśniące, ciemne biurko. Wzdłuż ścian stały półki z książkami, sięgające sufitu, a w nich grube tomy, świecące gdzieniegdzie złotymi literami na grzbietach.
[...]
Nikt się nie zjawił, nie śmiałam wyjść sama, przystanęłam więc przed półkami. Na dole oprawne w skórę roczniki pism. Z trudem je wysunęłam, nieufnie przyglądając się rzędom literek i cyfr, kryjących niezrozumiałe dla mnie treści.
Wyżej grube księgi. Słowniki. Encyklopedie. Na zielonych okładkach znajomy znak TEM, w owalu kobieta siedząca na byku. Z tomem encyklopedii w ręku usiadłam, a właściwie utonęłam w głębokim fotelu obitym skórą. Wiedziałam już, że słowa są jak zaklęcia magiczne, zdolne do otwierania tajemniczych światów, których istnienia nawet nie przeczuwałam, że trzeba tylko umieć się nimi posługiwać, dojść, co w sobie zawierają. I oto właśnie trzymałam w ręku klucz do tajemnicy słów. Czytałam stroniczkę po stroniczce jak najciekawszą powieść. 
- O - posłyszałam nagle - to ty nie śpisz? Chodź, mamo, zobacz, co ona czyta. Encyklopedię!
Krzysztof ubrany w płaszcz, z teczką, z której sterczała długa linijka, stanął w drzwiach.
- Bibliotekarka mówiła mi, że lubisz czytać. To bardzo dobrze. Ożenię się z tobą, kiedy wyrośniesz, bo chcę mieć mądrą żonę z niebieskimi oczyma."
[s. 79-81]

Maria Kann: "Koniec i początek świata". Wydawnictwo ALFA, Warszawa 1994, 195 s.

Komentarze