Jarosław Iwaszkiewicz: "Gawęda o książkach i czytelnikach" (1)

Okładka

"Kocham książkę nie dlatego, że jest piękna zewnętrznie, ale dlatego, że wprowadza mnie w mój własny świat, że odkrywa we mnie, nie na zewnątrz mnie, bogactwa, których nie przeczuwałem. Dlatego też taką miłością darzę moją bibliotekę.
Powiedz mi, jakie książki masz w domu, a powiem Ci, kim jesteś. Takie powinno być przysłowie. Niestety ten, kto chciałby sądzić o mnie po mojej bibliotece, bardzo musiałby się głowić, gdyż biblioteka ta jest wynikiem procesów bardzo skomplikowanych i rezultatem życia wielu i to bardzo różnorodnych pokoleń. 
Ocalała ona prawie w komplecie. Nie licząc oczywiście wandalizmu przyjaciół, którzy pożyczają, a nawet czasami kradną książki.  [...]
Biblioteka moja jest wypadkową kolekcjonerstwa kilku rodzin. Najcenniejszą dla mnie w niej pamiątką jest parę książek z biblioteki mojego ojca, które przeszły bardzo dziwne koleje. Zbierane bardzo starannie przez mojego rodzica i oznaczane przez niego dość urzędowo wyglądającą pieczątką - bynajmniej nie ekslibrisem - "z ksiąg Bolesława Iwaszkiewicza" - po opuszczeniu "nowej" szafy w naszym kalnickim mieszkaniu, wędrowały one wraz z moim bratem, ciągle zmieniającym posady, przez wiele lat po różnych zakątkach Ukrainy, aż dopiero w czasie wojny dostały się na Stawisko. Są to po większej części tomy wspaniałej kolekcji Lewentalowskiej "Biblioteki Najcelniejszych Utworów Literatury Europejskiej" - zawierające pierwsze przekłady Balzaka, Byrona, Goethego.
Z czułością zawsze spoglądam na te książki.  Odżywa w nich całe dzieciństwo - a i także cały byt mojego ojca, skromnego urzędnika cukrowni, który z taką starannością wynotowywał książki "do sprowadzenia", długo się zastanawiał nad ich wyborem i potem cieszył się bardzo w momencie, kiedy przychodziła paczka z Warszawy zawierająca wybrane dzieła. Katalogowało się zaraz te książki - przychodzili znajomi, pytano się: a co pan sprowadził?I zapisywała się kolejka do ich wypożyczania..."

Jarosław Iwaszkiewicz: "Gawęda o książkach i czytelnikach". Czytelnik, Warszawa 1959, s. 18-20

Komentarze

  1. "Powiedz mi, jakie książki masz w domu, a powiem Ci, kim jesteś." Trafne spostrzeżenie, chociaż może nie tyle w znaczeniu statycznym - kim jesteś, ile w dynamicznym - kim się stawałeś? Jak pisze autor - biblioteka odzwierciedla czasem naszą podróż przez życie - tym się interesowałam, kiedy byłam młodsza, tym na studiach, czymś innym później. I oczywiście stan książek wskazuje, co nam się najbardziej podobało :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to prawda. Biblioteka domowa jest obrazem naszego dorastania, zmieniających się zainteresowań, kolei losów rodziny. Jeżeli - tak jak biblioteka Iwaszkiewicza - ocaleje niemal w komplecie, a warunki mieszkaniowe pozwalają na jej wzbogacanie, to wspaniale. W moim przypadku jest to biblioteka skrojona na miarę możliwości "lokalowych", dlatego od czasu do czasu podlega przeglądowi i nie jest już taką ilustracją losów mojej rodziny. Szkoda.

      Usuń
    2. Obawiam się, że większość z nas ma ten problem, czasem żałuję, że pozbyłam się pewnych książek. Ale chyba zawsze pozostaje coś z danego okresu w życiu, nawet jeśli pozbyliśmy się większości np. młodzieżowych książek. Poza tym, z pewnych książek się nie wyrasta, pozbywamy się w sumie tylko tych, które aż tak nam nie zapadły w pamięć, żeby je trzymać. Aczkolwiek w tajemniczych okolicznościach zaginął mój "Kubuś Puchatek". Za to bracia Grimm dzielnie opierają się najeźdźcom ;)

      Usuń
    3. U mnie także. :-) Również Andersen. A moje najstarsze wydanie "dzieci z Bullerbyn" przechowuję - na wszelki wypadek - w szafie niedostępnej dla najeźdźców. :-)
      Ja też czasami żałuję książek, które miałam i oddałam po takim okresowym przeglądzie. Nie wszystkich, oczywiście, bowiem moje zakupy były i są znacznie mniej rozważne od przemyślanych zakupów pana Bolesława Iwaszkiewicza. :-)

      Usuń
    4. Ale tekst jest, trzeba przyznać, nadal aktualny i w tym zakresie - ile to razy czytam po blogach, jak ktoś oczekuje niecierpliwie przesyłki, jak się zapoznaje z zawartością paczki, jak szuka miejsca dla nowych nabytków :)

      Usuń
    5. Tak, tekst nic nie stracił ze swojej aktualności, mimo że powstał ponad pół wieku temu. To malutka książeczka, tylko 40 stron, a ja, czytając, miałam ochotę przepisać ją tu niemal całą. Na tym jednym fragmencie się zresztą nie skończy, dodam jeszcze chyba dwa o tym, jakie miejsce zajmowały książki w życiu Iwaszkiewicza. :-)

      Usuń
  2. "Powiedz mi, jakie książki masz w domu, a powiem Ci, kim jesteś" - jakie to prawdziwe! Niedługo będzie brzmiało: "Powiedz, jakie książki masz na czytniku, a powiem Ci, kim jesteś. :) Dla mnie nigdy.
    Z przyjemnością przeczytam o księgozbiorze iwaszkiewicza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie też nigdy. Czytniki to znak czasu, postęp w każdej dziedzinie musiał w końcu objąć swoim zasięgiem i książki, nie oparłam mu się o tyle, że czytnik mam, ale traktuję go tylko jako alternatywną możliwość lektury i jeżeli mam wybór, to zawsze sięgam po wydanie papierowe. :-)

      Usuń
    2. Właśnie wczoraj miałam bliskie spotkania trzeciego stopnia z czytnikiem bratowej. :) Do tej pory widywałam je tylko z oddali i na zdjęciach. Podobają mi się jego niesamowite możliwości, ale i tak wolę książki. :)

      Usuń
    3. Święte słowa! :-)

      Usuń
  3. Wiele lat temu wymieniałam w domu krzesła i stare zaproponowałam jednemu starszemu panu, aby wziął sobie na działkę. Przyszedł do nas i usiadł z wrażenia, ile pani ma książek, jaka pani musi być bogata, że tyle pieniędzy na książki wydaje. Nie miałam ich wcale dużo, pewnie z kilkaset.
    Ostatnie krzesła pomogłam mu zanieść. Rozejrzałam się po mieszkaniu, a tam kilka książek, tylko jakieś poradniki.
    Tak, na pewno byłam od niego bogatsza, "w środku" :-)
    Niestety mam tylko swoje książki, niczego nie odziedziczyłam po przodkach i takich starych książek Iwaszkiewiczowi po prostu zazdroszczę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bogno, wydaje mi się, że dla niektórych osób to nawet nie jest kwestia finansów - uważają kupowanie książek za absurd, coś w rodzaju fanaberii. Myślenie na zasadzie: "skoro już kilka książek mam, po co mi następne"? To smutne, ale obawiam się, że dość często spotykane podejście.

      Usuń
    2. Tak, masz rację, tylko że to nie był jakiś lump, a człowiek po studiach, po pięćdziesiątce, powinien mieć inne podejście do czytania, do książek :-)

      Usuń
    3. Mnie też się wydaje, że to nie jest kwestia pieniędzy, raczej wewnętrznej potrzeby posiadania księgozbioru, czytania... A ja chciałabym wspomnieć o jeszcze jednej sprawie związanej z domowymi biblioteczkami. W pracy spotykam się coraz częściej ze zjawiskiem likwidowania domowych księgozbiorów, a przynajmniej takiego ograniczania ilości książek, żeby "nie przeszkadzały" w domu. I czasami docierają do mnie książki wydane w latach 70-tych i 80-tych, na których w ogóle nie ma śladów czytania. Ktoś je kupił, postawił na półce w domu i tak stały, a teraz on sam - lub jego krewni - usuwa ten niechciany "balast". I to też jest smutne...

      Bogno, ja też zazdroszczę Iwaszkiewiczowi tego wielopokoleniowego księgozbioru. :-)

      Usuń
    4. ~Bogna
      Właśnie najgorsze jest to, że takie poglądy wygłaszają osoby, które teoretycznie powinny mieć zupełnie inne nastawienie do literatury. :(

      ~Paren
      Ja takie kompletnie nieczytane książki kupuję często na Allegro i zastanawiam się, jakie były ich losy.

      Usuń
    5. Też się zetknęłaś z tym zjawiskiem... Z jednej strony smutne to jest, ale z drugiej - jednak napawa optymizmem, bo takie książki dostają po latach drugie życie. :-)

      Usuń
    6. To prawda, ale zastanawiam się, dlaczego ktoś na przykład kupował serię KIK, oprawiał ją na czarno-złoto, po czym w ogóle do niej nie zaglądał. Mam kilka albo nawet kilkanaście takich książek właśnie z Allegro.

      Usuń
    7. Tak, dla mnie to też jest zagadka. Po co inwestować w właśnie zakupioną książkę, skoro nie zamierza się jej czytać... Może po to, by się ładnie prezentowała na półce? Jeżeli tak, to właściwie cieszę się, że te książki opuszczają takie pozornie gościnne miejsca i trafiają do kogoś, kto potrafi je docenić dla nich samych. :-)

      Usuń
    8. W tym przypadku walory zdobnicze na pewno odgrywały znaczącą rolę. :) Słyszałam, że ktoś kupił kilkanaście egzemplarzy "Pocztu królów polskich" oprawionego w skórę, żeby gustownie ozdobić regał, więc wszystko jest możliwe. :)

      Usuń
    9. Tak. :-) Wiesz, przeczytałam o tych walorach zdobniczych i przypomniał mi się fragment z "Ex librisu" pani Fadiman, odszukałam go:
      "Otóż ich z kolei znajomi odnajęli na kilka miesięcy swój dom pewnemu dekoratorowi wnętrz. Po powrocie odkryli, że wszystkie książki zostały poprzestawiane według koloru i formatu. Wkrótce potem ten dekorator zginął w wypadku samochodowym. Muszę wyznać, że zebrani przy stole jednomyślnie orzekli, iż sprawiedliwości stało się zadość" [Świat Literacki 2004, s. 13] :-)

      Usuń
    10. Szkoda dekoratora, ale rzeczywiście pomysł miał nie najlepszy. :) Swoją drogą widziałam takie kolorystyczne aranżacje książek na zdjęciach.

      Usuń
    11. Ja także. Często przeglądam pisma wnętrzarskie, zawsze szczególną uwagę poświęcam biblioteczkom na zdjęciach. Kiedyś widziałam aranżację salonu w bieli, łącznie z dużym księgozbiorem... Wszystkie książki były białe (prawdopodobnie obłożone w biały papier?), wyglądało to okropnie, a o funkcjonalności takiego projektu dla biblioteczki domowej nawet nie ma co mówić, skoro odszukanie konkretnej książki wśród wielu tak samo wyglądających jest wyzwaniem. O przyjemności oglądania książek na półkach nie wspominając. :-)

      Usuń
    12. Pomysł wręcz przerażający! Wydawnictwa w takich sterylnych, jednakowych ubrankach to nie książki tylko produkt książkopodobny. :) A o praktyczności takiego pomysłu nawet się nie wypowiadam, horror!
      Też uwielbiam oglądać zdjęcia biblioteczek. :)

      Usuń
    13. Masz rację, porównując taki księgozbiór do wyrobu książkopodobnego. Najfajniejsza jest kolorowa biblioteczka, gdzie książki samym wyglądem zachęcają do wyjęcia ich z regału, przekartkowania, odszukania ulubionego fragmentu; zachęcają do spotkania ze starymi przyjaciółmi, mieszkającymi na ich kartach, a czasami przypominają, że zbyt długo stoją nieprzeczytane...; biblioteczka, w której można odnieść wrażenie, że książki żyją jakby własnym życiem. :-)

      Usuń

Prześlij komentarz