Justin Richards: "Kod chaosu"

Okładka
"Kiedyś spędził z ojcem wyjątkowo nudne popołudnie w Bodleian Library, głównej bibliotece Uniwersytetu Oksfordzkiego. Oczekiwano od niego, że znajdzie sobie jakieś ciche zajęcie, podczas gdy ojciec przeglądał książki tak stare, że wyglądały, jakby miały się rozpaść, gdyby ktoś zbyt szybko przewracał kartki. jedyną rzeczą, która zrobiła jakiekolwiek wrażenie na chłopcu, była wielkość biblioteki.
Biblioteka Venture'a wydawała się jeszcze większa.
Matta wręcz zaszokowało tak ogromne pomieszczenie na tyłach starej wiejskiej rezydencji. Częściowo wrażenie wynikało z tego, że był to właściwie jeden wielki okrągły pokój. Chociaż kiedy Matt przyjrzał się uważniej, zorientował się, iż wcale nie był on okrągły.Wiele płaskich powierzchni łączyło się pod łagodnym kątem, zapełniały je półki i stąd wrażenie takiego kształtu.
Kopuła dachu jeszcze je potęgowała. Matt spojrzał w górę i zakręciło mu się w głowie, a w stopach poczuł mrowienie. Spiralne schody prowadziły na znajdujące się powyżej galerie pełne kolejnych regałów. Odgadł, że zapewne z górnych pięter domu także są wejścia wyżej.
Pośrodku pod kopułą znajdował się duży okrągły stół, otoczony krzesłami o wysokich oparciach. Zrobiony był z ciemnego drewna i tak doskonale wypolerowany, że patrząc na blat, Matt widział odbicie dachu i górnych galerii. Jakby spoglądał do głębokiego, ciemnego dołu. Odsunął jedno z krzeseł i usiadł, ustawiwszy je tak, że mógł rozglądać się po bibliotece. Książki i papiery. Jednak ani śladu komputera. Musiał gdzieś być, skoro ciotka powiedziała, że jest."

Justin Richards: "Kod chaosu". Nasza Księgarnia, Warszawa 2008, s. 59-60, tłum. Anna Klingofer

Komentarze