Pierre La Mure: "Miłość niejedno ma imię"


"Są ludzie, których życie pozostawia głębokie i trwałe ślady w otaczającym świecie..."

I z pewnością jest to prawda. 

Ten przytoczony na wstępie fragment epilogu powieści biograficznej Pierre'a La Mure'a "Miłość niejedno ma imię", opowiadającej o życiu i pasji Feliksa Mendelssohna, jego właśnie dotyczy. 

Feliks Mendelssohn
Powieść nie jest taką typową biografią, przeładowaną faktami, datami i wydarzeniami, to raczej opowieść o życiu człowieka, muzyka, która w miarę rozwijania się staje się opowieścią o utworze muzycznym - zaginionej sto lat wcześniej partyturze Pasji według Św. Mateusza Johanna Sebastiana Bacha, jej odnalezionym przypadkowo rękopisie i walce o wystawienie utworu w Lipsku, gdzie Mendelssohn mieszkał i pracował. 

Autograf Pasji,
zapisany przez Bacha
czerwonym atramentem
To naprawdę była walka, która wymagała wielu wyrzeczeń a nawet prawdziwej odwagi i poświęcenia ze strony Mendelssohna, jego rodziny oraz zaangażowanych w przedsięwzięcie muzyków - amatorów. W tej części opowieści możemy zobaczyć, jak daleko odszedł Feliks Mendelssohn z tego okresu swojego życia od swojego młodzieńczego wizerunku z pierwszych stron powieści - niczym nie skrępowanego utracjusza i bawidamka. Bo okazało się, że potrafi walczyć z determinacją, zarażać swoją pasją. 

Cecylia Mendelssohn
U jego boku wiernie stoi żona, prawdziwa opoka i ostoja. Owszem, mieli okres zwątpienia, bardzo się przecież od siebie różnili, on, wprawdzie syn bankowca, ale artysta i światowiec, ona, wychowywana przez przedwcześnie owdowiałą matkę na damę i idealną panią domu oraz duszę lokalnego kobiecego towarzystwa. Cecylia oczekuje od życia tylko spokojnej egzystencji u boku męża, nie rozumie pragnień i ambicji artystycznych męża. Feliks kocha swoją żonę szczerze i jest to dla niego miłość od pierwszego wejrzenia, ale wie, że Cecylia nie podziela jego artystycznych pasji. Próba, której poddane jest ich małżeństwo jest naprawdę trudna, ale wychodzą z niej zwycięsko, bo przecież się kochają, a miłość wszak niejedno ma imię. :-)

Pierre La Mure: "Miłość niejedno ma imię" . Muza, Warszawa 1999, 389 s., tłum. Aleksandra Olędzka-Frybesowa

Zdjęcie okładki ksiązki pochodzi ze strony "księgarni internetowej"

Komentarze

  1. Kiedyś miałam ją z biblioteki, ale jakoś nie mogłam się za nią zabrać (nie miałam wtedy ochoty na taka literaturę) i oddałam. Muszę się w nią ponownie zaopatrzyć, zwłaszcza, że czytałam jedną książkę tego autora, o "Prywatne życie Mony Lisy" i bardzo mi się podobała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj, przepraszam, że dopiero dzisiaj odpowiadam, byłam na delegacji i nie miałam dostępu do sieci.
      Wiesz, ja też zabierałam się do tej książki na raty. Może dlatego, że mój egzemplarz nie zachęca do czytania. :-) W końcu pożyczyłam z biblioteki to wydanie, którego okładkę prezentuję, no i poszło. Zachęcam do przeczytania. I jeszcze powiem, że jak oddawałam tę książkę, to bibliotekarka podsunęła mi właśnie "Prywatne życie Mony Lisy". Nie zdążyłam do niej zajrzeć przed wyjazdem, ale teraz chętnie to zrobię, zwłaszcza, że polecasz. A w przyszłym tygodniu będzie trochę więcej czasu na czytanie.
      Pozdrawiam :-)

      Usuń
  2. La Mure wart czytania:) Od Miłości lepsze jest Moulin Rouge, które polecam na lewo i prawo:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będę pamiętać i na pewno przeczytam, dziękuję! :-)

      Usuń
  3. To moja jedna z ulubionych biografii i posiadam ją od wielu, wielu lat tyle, że w innym wydaniu.)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zabierałam się do niej z trudem, sama nie wiem, dlaczego, ale jak już zaczęłam, to bardzo szybko mnie wciągnęła. Potem był jeszcze Toulouse-Lautrec w poleconej przez ZWL biografii "Moulin Rouge". :-)
      Innym "specjalistą" od zbeletryzowanych biografii, którego książki lubię, jest Irving Stone. :-)

      Usuń
  4. Znam tego autora jedynie Moulin Rouge, chętnie sięgnę po inne książki. A co do Stone potwierdzam, że wspaniale pisze; Udręka i ekstaza to moja ukochana książka, lubię też ogromnie pasję życia i Bezmiar sławy, a i inne niezgorsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pod Twoimi słowami o książkach Stone'a chętnie podpiszę się obiema rękami. Powoli zbieram je sobie, bo chciałabym mieć wszystkie na własność.

      Do przeczytania Moulin Rouge zachęcił mnie Zacofany w lekturze, cieszę się, że skorzystałam z tego polecenia; teraz ja chciałabym Cię zachęcić do przeczytania Miłości. W ten sposób książki La Mure'a nie trafią do lamusa. :-)

      Usuń
  5. Cieszę się, że odpowiadasz na komentarze pod archiwalnymi wpisami :) Nie każdy to robi. Czuję się zachęcona, połączenie literatury z muzyką może sprawi, że zainteresuję się muzyką Mendelssohna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy komentarz, pod nowymi postami i pod starszymi, mnie cieszy i nie wyobrażam sobie, że mogłabym pozostawić jakiś bez odpowiedzi. :-)

      Pamiętam, jak czytając "Miłość..." szukałam nagrań Mendelssohna, czytając biografię Elli Fitzgerald, nie wyjmowałam z odtwarzacza jej płyt... Lubię, gdy muzyka towarzyszy mi podczas czytania, zwłaszcza wtedy, gdy nawiązuje do aktualnie czytanej książki.
      I cieszę się, że Cię zachęciłam. Ja z kolei - dzięki Tobie - już zamówiłam w mojej bibliotece Listy do brata Van Gogha. :-)

      Usuń
  6. Mam i czytałam, ale dawno już temu. Ta książka należy do moich ulubionych.
    Mało mam czasu do czytania, ale ona należy do tych, do których chciała bym powrócić.
    Potwierdzam, że Stone ma znakomite biografie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Maria Pruszkowska w "Przyślę panu list i klucz" pisała o powtórkach jako o spotkaniach ze starymi przyjaciółmi. Podobnie Musierowicz w swojej "Jeżycjadzie"... I myślę, że to prawda. Wiem, co się wydarzy, znam treść, a mimo to lubię ponowne spotkania z niektórymi bohaterami literackimi. :-)
      Cieszę się, że biografie Stone'a wciąż są czytane.

      Usuń
  7. Nie polecam! Wiele faktów z życia Felixa i innych muzyków opisanych w książce, jest fantazjami autora. Np. Chopin nie był na zaręczynach Fanny.

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo podobała mi się ta książka i nadal cenię sobie te dobre wspomnienia, ale... Olka Pianistka ma rację, fantazja przeważa w tej książce nad prawdą.
    Pierwszy zwrócił na to publicznie uwagę Jerzy Waldorf.
    Najistotniejszy przekręt, to sceny ratowania manuskryptów J.S. Bacha ze sklepu z mięsem. Pasja św Mateusza nie była zagrożona. Została wykonana w Lipsku bez problemu. Mendelssohn doprowadził do pierwszego wykonania poza Lipskiem ( w Berlinie w 1829 roku). Było to wykonanie mocno okrojonej wersji.
    Nie pamietam innych fragmentów książki, ale z relacji w tym wpisie widzę, że prawie nic się nie zgadza.
    Nadal uważam, że to dobra książka i może zainteresować czytelnika muzyką klasyczną.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za ciekawe uwagi. Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że książkę wspominam miło, ale umieściłabym ją w kategorii "powieść obyczajowa z elementami biografii".
      Zgadzam się też z Tobą, że może zainteresować czytelnika muzyką klasyczną, myślę więc, że jako taka - spełni swoje zadanie.
      Pozdrawiam. :)

      Usuń

Prześlij komentarz