Poznawać miasto przez książki, jakie w nim sprzedają

  Gregorius pozostał długo w antykwariacie. Poznawać miasto przez książki, jakie w nim sprzedają - zawsze tak robił. Pierwszą zagraniczną podróż w czasach studenckich odbył do Londynu. Na promie w drodze powrotnej do Calais uświadomił sobie, że w ciągu trzech dni poza schroniskiem młodzieżowym, Muzeum Brytyjskim i licznymi księgarniami nie zobaczył prawie wcale miasta. Przecież te same książki mogły równie dobrze stać gdzie indziej! - mówili ludzie, kręcąc głową i zdumiewając się, ile stracił. Tak, ale w rzeczywistości nie stoją gdzie indziej - odpowiadał Gregorius.
  I oto stał przed sięgającymi sufitu regałami z portugalskimi książkami, których właściwie nie mógł przeczytać, i czuł, jak nawiązuje łączność z miastem.

Pascal Mercier: "Nocny pociąg do Lizbony". Oficyna Literacka Noir sur Blanc, Warszawa 2008, s. 65, tłumaczyła Magdalena Jatowska

Komentarze

  1. Ktoś mi ostatnio polecał tę książkę jako przedsmak mojej podróży do Lizbony. Szukam jakiegoś punktu zaczepienia, czego, co przybliży mnie do miasta, o którym wiele pisze, że piękne, czy urokliwe, a ja jeszcze nie poczułam tego szybszego bicia serca, tego związku uczuciowego z miastem (krajem, bo chciałabym zobaczyć coś więcej niż tylko Lizbonę). I taka myśl mnie naszła, jak wiele zależy od przypadku. Moje w Londynie przebywanie to były galerie i świątynie, parki i spacery nad Tamizą i mimo, że rozglądałam się uważnie nie trafiłam na ani jedną księgarnię, co nie przydarzyło mi się w żadnym innym z odwiedzanych miast:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, wiele zależy od przypadku. Pewnie i w Londynie tak było. Lizbona..., nie byłam tam i już się cieszę na to, że będę mogła na nią spojrzeć Twoimi oczami, jeśli zechcesz się podzielić swoimi wrażeniami z podróży. Tymczasem, dobrze rozumiejąc Twoje poszukiwania punktu zaczepienia przed podróżą, chętnie pożyczę Ci tę książkę Merciera oraz album "Lizbona" Marcina Kydryńskiego, jeśli chcesz. :-)

      Usuń
    2. A wiesz, że chętnie bym skorzystała (zanim kupię ostatnio wolę przeczytać, a o książce Kydryńskiego też myślałam), tyle, że do Poznania się na razie nie wybieram, ale jeśli chciałoby ci się przesłać je do mnie pocztą (koszty pokryję) to chętnie. Ponieważ nie widzę adresu mailowego podaję swój jeśli byłabyś zainteresowania nadal guciamal@wp.pl

      Usuń
    3. Bardzo się cieszę. :-) Mail do Ciebie już poszedł.

      Usuń
  2. Czeka na mnie :)
    W Lizbonie można się naprawdę zakochać. Piękna, klimatyczna! Tym bardziej nie mogę się doczekać lektury.

    OdpowiedzUsuń
  3. O jaki ładniusi cytat. Ja dawniej, jak odwiedzałam którekolwiek miasto nie omijałam księgarń a szczególnie antykwariatów. Na to zawsze musiałam mieć czas. Ale do dzisiaj muszę kuknąć na wystawę chociaż. Dzisiaj się zmieniło, bo prawie nie bywam nawet w okolicznych miastach a jeżeli już to księgarnie odstraszają cenami więc zwiedzam i owszem ale online...
    W Rzymie jak byłam tez oglądałam książki w ulicznych antykwariatach, ale były tylko po włosku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A na te książkę już wcześniej zwróciłam uwagę.

      Usuń
    2. Zawsze zwracam uwagę na te fragmenty czytanych książek, w których jest o książkach, czytaniu, bibliotekach, księgarniach... "Mam tak" od lat i pewnie się to już nie zmieni. :-) Tak jak sprawia mi wielką przyjemność dokładne oglądanie wystaw i oferty księgarń, mimo że staram się kupować coraz mniej książek...

      Usuń
  4. Nigdy nie zdarzyło mi się przejść ulicą Szpitalną w Krakowie, by nie zatrzymać się przed księgarnią/ antykwariatem. Co mają w sobie te miejsca? Jak łączą nas ze światem?
    PS Jak mi się dobrze czyta Twój blog nocą, bez tego dziennego zgiełku. Dobrze, że piszesz i znajdujesz takie fragmenty, jak ten najnowszy z Kuśniewicza, które dotykają jakiejś czułej nuty. Niepojęty jest ten świat książek, cytatów, takiej innej rzeczywistości, trochę się mówi tutaj szyfrem - i kto wie, ten wie. Odsuń trochę zasłonę i powiedz, do jakich Ty wracasz książek, tych "najmilszych"? O odpowiednik Fausta i Odysei nie zapytam, bo to bardzo prywatne dla mnie.
    Bo ja lubię "Nad Niemnem". Nikt nie lubi "Nad Niemnem", bo to takie nuuudy. A ja odpoczywam, przenoszę się w czasie, przemierzam te łąki pełne najdziwniejszych kwiatów. I "Pana Tadeusza" zachowuję na najcięższe czasy, bo zawsze pomaga. I parę innych. A Ty? (jeśli mogę zapytać).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja mam w swoim mieście ulubione trasy i wystawy księgarń (na przykład Jedynki przy al. Marcinkowskiego). Czas biegnie jakby obok, a ja tego nie zauważam... Czy one łączą nas ze światem, czy przeciwnie, odgradzają od niego na te chwile?
      Pięknie napisałaś o "moim" świecie książek, ogromnie mi miło. Myślę, że nocne wyciszenie sprzyja takim rozważaniom. A Ty tak ładnie je ujęłaś w słowa...

      "Nad Niemnem" - przyznam, że doceniłam ją dopiero niedawno. Właśnie ten świat niespieszny, opisy przyrody, takie sugestywne a całkiem "zabite" podczas omawiania lektury w szkole... Właśnie te kiedyś pomijane podczas czytania opisy natury, ogrodów, domostw... są dla mnie teraz bardzo ważne i na sporo książek czytanych przed laty patrzę teraz inaczej... Im bardziej świat gna do przodu, tym większą mam ochotę na spowolnienie mojego osobistego tempa. Tak, jak śpiewała kilka lat temu Anna Maria Jopek: "niech ktoś zatrzyma wreszcie świat, jak wysiadam..."

      Po odsunięciu nieco zasłony w świetle dziennym pojawiły się [dziękuję, że mogę ominąć odpowiedniki "Fausta" i "Odysei" :-) ]: ta najdawniejsza - "Tajemniczy ogród" Burnett, wracam do niej do dzisiaj (te opisy!), włączając sobie jako uzupełnienie lektury muzykę Zbigniewa Preisnera do filmu Agnieszki Holland, i dwie późniejsze - "Zbrodnia Sylwestra Bonnard" Anatola France'a i "Ex libris" - to eseje Anne Fadiman. Obie nawet w niewielkich dawkach powodują, że świat dookoła mnie staje się lepszy i pogodniejszy. W świetle dziennym pojawiło się też kilka innych książek, ale o nich może później. Ważne sprawy nie lubią tłoku, prawda?

      Usuń
    2. Nad Niemnem... kiedyś to była lektura, nie wiem, czy teraz jeszcze jest, ale lektury mają to do siebie, że są odrzucane. Ja lubię "Nad Niemnem", stoi u mnie na półce i zaprasza do kolejnego czytania. Cieszę się, że nie tylko ja :-)

      Usuń
    3. Jak miło wiedzieć, że jest nas więcej. :-)

      Usuń
    4. I ja ogromnie się cieszę, że znajduję pokrewny język z innymi, rozproszonymi gdzieś w świecie czytelnikami. Nic tak jak szkoła nie "zabija" książek, to straszny paradoks naszych (a może nie tylko naszych) czasów. Wcale nie dziwię się Witkiewiczowi, że za nic nie chciał posyłać syna do szkół i kształcił go tak, jak uznawał za najlepsze. Ktoś mógłby z ubolewaniem powiedzieć: i widać, jakie to przyniosło efekty ;) Moim zdaniem - cudowne! Ocalony talent, po prostu. Cóż, w naszych czasach trudno jest tak przed szkołą umknąć i trzeba sobie potem, po latach wyszukiwać własne ścieżki do "zamordowanych" książek i autorów. Cały ten mój wywód nie dotyczy absolutnie nauczycieli z powołaniem i jeśli taki mnie czyta, to niech przymknie oczy na to narzekanie ;-)

      A przede wszystkim dziękuję Ci za taką ciekawą odpowiedź! Ciekawa jest dla mnie również dlatego, że spośród tych trzech książek znam tylko... pierwszą. Szczególnie nieznajomość drugiej nie przynosi mi chluby, ale na mojej drodze poznawania literatury francuskiej na pewno jest więcej takich luk.
      A jeśli jesteśmy przy Francji, to nie wspominałam tutaj o innym pisarzu, którego lubię i podziwiam - "Dzienniki" Gide'a mogłabym zaliczyć do tej właśnie kategorii, może bliżej nawet tych rubieży, gdzie leżą książki, które kiedyś mnie ukształtowały.

      Usuń
    5. Kiedyś... w latach 70- tych i 80-tych, gdy dość często bywałam w Krakowie zawsze odwiedzałam antykwariat na Szpitalnej i z pewnością mam jeszcze w nim nabyte książki..

      Usuń
    6. Ada - Nie można znać wszystkich książek świata, więc nie martw się tym, że umknął Ci pan Anatol ze swoim Sylwestrem... "Zbrodnia Sylwestra Bonnard" to niewielka książeczka, "Ex libris" też niezbyt obszerna, ale przecież nie o objętość chodzi, tylko o ładunek emocji, w obu przypadkach bardzo pozytywnych (mimo pierwszego tytułu, który mógłby błędnie zachęcić do lektury miłośników kryminałów) :-). "Zbrodni... " poświęciłam jeden z pierwszych wpisów na Fotelu w styczniu 2012 roku (http://wwygodnymfotelu.blogspot.com/2012/01/zbrodnia-z-dobrego-serca.html), natomiast próbki lekkiego pióra Anne Fadiman pojawiły się na Fotelu trzykrotnie (najchętniej wpisałabym ich znacznie więcej), zamieściłam też fragment wspomnień tłumaczki jej drugiego zbioru z esejami (http://wwygodnymfotelu.blogspot.com/2014/06/caa-redakcja-jest-w-fadiman-zakochana.html). Może te fragmenty zachęcą Cię (lub zniechęcą) do poznania całości?

      Dziękuję Ci za wskazanie "Dzienników" Gide'a, nie czytałam ich. Już wpisałam tytuł na listę książek, które chcę poznać i sprawdziłam, że są w mojej bibliotece.

      Nauczyciele z pasją... jak trudno na nich trafić i jak łatwo ich nie docenić, gdy się jest uczniem. :-(

      Usuń
    7. Ania - Jak to miło wspomnieć często przed laty odwiedzane miasto przez pryzmat antykwariatu i kupionych w nim książek... :-)

      Usuń

Prześlij komentarz