Dwudziesty pierwszy wiek zdecydowanie należy do mediów

Niezależnie od tego, ile z wymienionych przeze mnie metod uwodzenia czytelnika zastosuje pisarz, jego książka nie pozyska wielkiego grona odbiorców, jeśli nie zostanie odpowiednio zareklamowana. Dwudziesty pierwszy wiek zdecydowanie należy do mediów. Telewizja, Internet, radio i gazety mówią ludziom, jak żyć, co jeść, jak wyszorować drewnianą podłogę, a oni stopniowo się do tego przyzwyczajają, bo nieustanny pośpiech nie pozwala na samodzielne podejmowanie decyzji. Chroniczne zmęczenie (znak naszych czasów) sprawia natomiast, że konieczność dokonywania jakiegokolwiek wyboru jawi się konsumentom jako kolejny niepotrzebny wysiłek. W jakim stopniu odpowiednie wykorzystanie tej sytuacji może pomóc w promocji książek - produktów, które traktuje się dziś często na równi z innymi towarami? Zdarzenie przywołane przez Leszka Talko w artykule  Bestseller, czyli coś z niczego dowodzi, że w bardzo dużym.
Autor opowiada o nagłym zainteresowaniu czytelników książką Gregory'ego Davida Robertsa pt. Shantaram. Opasła powieść leżała na półkach polskich księgarni przez dwa lata, nie zdobywając zbyt wielkiego uznania odbiorców, aż pewnego dnia jej wydawca otrzymał nagle mnóstwo telefonów. Reprezentanci sieci Empik, internetowego sklepu Merlin, a także pracownicy wielkich hurtowni ustawili się w kolejce, oczekując na więcej egzemplarzy. Nikt nie wiedział dokładnie, jak to się stało, ale coraz więcej klientów pytało o  Shantaram. Dopiero po kilku tygodniach udało się ustalić przyczynę. Podobno Marcin Meller ciekawie opowiedział o tej książce w swojej audycji w Roxy FM. *

* Leszek K. Talko, Bestseller, czyli coś z niczego, [w:] "Gazeta Wyborcza", s. 6 [dostęp 13 listopada 2013], 
http://wyborcza.pl/duzyformat/1,127291,7395136,Bestseller_czyli_cos_z_niczego.html

Agnieszka Moroz: Jak uwieść czytelnika? Jonathan Carroll i Andrzej Sapkowski wobec kulturowych koncepcji śmierci. Wydawnictwo Pisarze.pl, Warszawa 2014, s. 32

Komentarze

  1. Cieszę się, że sięgnęłam po Shantaram bez udziału mediów. :) Za to ze znaczącym udziałem żywego człowieka (któregoś biblionetkowicza). Hm, ale jak biblionetkowicza, to jednak za pewnym pośrednictwem portalu internetowego... kółko się zamyka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to u Ciebie się sprawdziło - rekomendacja przyszła z mediów. Ale chyba niewiele przesadzę, jeśli powiem, że Wasza grupa (rodem z Biblionetki) to grono przyjaciół, więc jednak nie jest to tak jednoznaczne. :-) W moim przypadku jest jeszcze prościej - "Shantaram" podsunęła mi moja siostra.

      Przyznaję jednak, że dość często sięgam po książki polecone przez media (radio, Internet, rzadziej telewizję).

      Usuń

Prześlij komentarz