"A oni cały czas mi czytali..." wspomina Krystyna Janda

Okładka
Czy bez książek i kontaktu ze słowem bylibyśmy tym, kim jesteśmy? Jak ważne są pierwsze lektury w kształtowaniu człowieka od dzieciństwa? A co bywa czasem ważniejsze niż czytanie?*

Na te pytania próbują odpowiedzieć Ewa Świerżewska i Jarosław Mikołajewski wraz ze swoimi rozmówcami w książce "Co czytali sobie, kiedy byli mali?".

Oto fragment rozmowy z Krystyną Jandą:

Czy była Pani molem książkowym?
Od pewnego momentu tak. Mieszkałam nad biblioteką publiczną w Ursusie i czytałam, co popadło. Każdego dnia jedną książkę, a czasem w nocy drugą.

Już od wczesnego dzieciństwa?
Nie, trochę później. Wychowywali mnie dziadkowie i byłam jedynym dzieckiem na ulicy pod lasem.
Kobiety miały tam dużo czasu. W domu byli babcia, dziadek, który pracował, i ciocia Elżbieta, najmłodsza siostra mojej mamy. Była wtedy panną i miała bardzo dużo czasu. Nie pracowała, tak jak moja babcia. Miała za to narzeczonego, który do niej przychodził.
Okładka
Babcia, ciocia, narzeczony - wszyscy czytali mi książki. To było ich główne zajęcie. Spędziłam tam całe dzieciństwo, do siódmego roku życia, a potem bywałam tam w wakacje i w każdej wolnej chwili. A oni cały czas mi czytali. To głównie dzięki ciotce poznałam wszystkie lektury, które dzieci czytały w szkole; i od kiedy uświadomiłam to sobie, byłam jej za to bardzo wdzięczna. Wśród nich znalazły się: "Timur i jego drużyna" Gajdara, "Tajemniczy opiekun" Webstera, "Mała księżniczka" Burnett.
Poznałam całą twórczość Makuszyńskiego, z której szczególnie "Awantura o Basię" zapadła mi w pamięć, wszystkie wiersze Brzechwy i Tuwima, "Króla Maciusia Pierwszego", "Sindbada Żeglarza", "Anię z Zielonego Wzgórza" - oczywiście wszystkie tomy, całą kolekcję Szklarskiego, "Małego Księcia", no i rzecz jasna "W pustyni i w puszczy".
Okładka
To są takie typowe lektury powojenne, ale był jeszcze zestaw książek, które moje ciotka czytała na początku wojny czy tuż przed wojną, na przykład autorstwa Marii Buyno-Arctowej czy Amicisa. Dzięki temu, że ona się nudziła i z przyjemnością wracała do swoich lektur z młodości, mogłam poznać naprawdę rozmaite tytuły.
Potem, jak już byłam troszeczkę starsza, okazało się, że w bibliotece u babci stoją cały Wańkowicz, cały Prus, cały Sienkiewicz, "Pan Tadeusz" i inne wielkie dzieła były pod ręką, a że właśnie u babci spędzałam większość czasu, stały się one moimi lekturami.
Po powrocie do rodziców, gdzie była wychowywana moja młodsza siostra, okazało się, że mieszkamy nad biblioteką publiczną. Dzieliła mnie od niej dosłownie minuta, więc gościłam tam codziennie i codziennie wypożyczałam coś nowego. Stałam się molem książkowym...


"Co czytali sobie, kiedy byli mali?" Rozmawiali: Ewa Świerżewska i Jarosław Mikołajewski. Agora SA, Warszawa 2014, s. 123-125

Krystyna Janda podczas Narodowego czytania "Pana Tadeusza"

Komentarze

  1. "Timur ..." - coś tam, jak przez mgłę pamiętam, ale "Awantury ..." nawet nie czytałem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo "Awantura..." to taka książeczka dla dziewczynek jest. :-)

      Ale wiesz, czytając "Co czytali sobie, kiedy byli mali", nie mogę nie podziwiać doskonałej pamięci większości rozmówców z jednej strony, a z drugiej - coraz lepiej przypominam sobie swoje dziecięce lektury, wśród których "Dzieci z Bullerbyn" były wprawdzie najważniejsze, ale przecież nie jedyne. :-)

      Usuń

Prześlij komentarz