Zapewne twarz Modrzejewskiej musi odbijać jej duszę...

Do przygotowania tego wpisu zainspirowała mnie Koczowniczka pytaniem o "sławną kobietę" z felietonu Henryka Sienkiewicza o Marii Konopnickiej.

Tadeusz Ajdukiewicz -
Portret Heleny Modrzejewskiej
1880
Muzeum Narodowe w Krakowie
Od Jess, gwiazdy scenicznej, przechodzę do drugiej, tj. do Modrzejewskiej. Tym razem nie będę mówił o jej występach, bo i tak, gdybyśmy chcieli wydrukować razem wszystkie recenzje, powstałoby kilkunastotomowe dzieło; pozwolę sobie więc tylko powiedzieć kilka słów o jej portrecie malowanym przez Ajdukiewicza.
Portret ten, przeznaczony do Sukiennic w Krakowie, znajduje się obecnie u Ungra. Tłumy ludzi gromadzą się przed nim od rana do wieczora i żaden może obraz nie wywoływał tylu zdań najsprzeczniejszych. Jedni utrzymują, że podobieństwa wcale nie ma, drudzy, że nie widzieli nigdy portretu tak podobnego. Już sama ta różnica poglądów świadczy, że mamy do czynienia z niepospolitym dziełem, z czymś, co uderza ludzi i przywiązuje ich uwagę. Jakoż stanąwszy przed tą białą, wysmukłą postacią, patrzącą z gobelinowego tła czarnymi oczyma jakoby w nieskończoność, od pierwszego rzutu oka poznajemy, że mamy przed sobą jakąś niezwykłą kobietę, i nie tylko piękność, nie tylko damę wyższego świata, ale duch wysoki. "Gdybym nie wiedział, kto to jest, odgadłbym, że to jakaś genialna kobieta" - mówił do mnie jeden ze znajomych. Zapewne twarz Modrzejewskiej musi odbijać jej duszę, ale niezmierną zasługą malarza jest, że umiał pochwycić to coś nieokreślonego, co tę piękną głowę odróżnia od innych, choćby najpiękniejszych. Dwojakie też może być podobieństwo. Jedno fotograficzne, oddające tożsamość stężałych nieruchomie przez chwilę rysów, drugie stokroć wyższe, zmieniające portret w prawdziwe dzieło artyzmu. To ostatnie ma uchwycić istotę duchową twarzy, streścić to wszystko, co stanowi właściwe jej cechy, przelać na płótno ten jeden wyraz, w którym najbardziej jest sama sobą, dać syntezę wszystkich przelotnych usposobień odbijających się w rysach. Tym to podobieństwem wyższym, prawdziwie artystycznym i prawdziwie duchowym, a nie wyłączającym zresztą tożsamości rysów, odznacza się portret Ajdukiewicza. Modrzejewska uśmiecha się na jego obrazie i patrzy nie jak wtedy, gdy gra taką lub owaką poszczególną rolę, nie jak wtedy, gdy chce być damą wielkiego świata, smutną, wesołą, rozmarzoną, poetyczną lub wyniosłą; ale jak wówczas, gdy jest sama sobą, gdy jest najbardziej Modrzejewską, to się znaczy, zarazem genialną artystką i uroczą nad wszelki wyraz kobietą. Oto jest największa zasługa artysty a zarazem powód, dla którego jedni utrzymują, że portret jest niesłychanie podobny, drudzy - mniej rozumiejący się na rzeczy - że wcale niepodobny.
Tadeusz Ajdukiewicz - Autoportret
O technicznej jego stronie, o przepysznych atłasach i koronkach, o psie i gobelinie pisano już niemało. Co do wad - jeśli się jakie znajdują - by o nich mówić, trzeba się lepiej znać ode mnie na sztuce malowania; dodam więc tylko, że obraz malowany jest w stylu szlachetnym i że przekazując samą Modrzejewską przyszłym pokoleniom w chwili największego jej rozkwitu, w blasku i piękności, przyczyni się niezawodnie do tym dłuższego podtrzymania w pamięci jej imienia i niepożytej samej w sobie sławy.

Henryk Sienkiewicz: Mieszaniny literacko-artystyczne <1879-1881>. PIW, Warszawa 1950, s. 44-46. "Dzieła", tom L, wydanie zbiorowe pod redakcją Juliana Krzyżanowskiego

Komentarze

  1. Oj, nie zgadłam, podejrzewałam, że chodziło mu o Orzeszkową :)
    O Modrzejewskiej przeczytałam z przyjemnością. Trzeba przyznać, że Sienkiewicz umiał chwalić. A ta Jess, o której wspomniał w pierwszym zdaniu, to chyba jakaś całkowicie zapomniana aktorka, prawda?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też chyba typowałabym Orzeszkową. :-) Ale to nie ona, to Modrzejewska...
      A Jess to bohaterka całkiem dzisiaj zapomnianej powieści "Bratnie dusze" Sewera.
      Trzeba przyznać, że Sienkiewicz żył w ciekawych czasach (mam na myśli literaturę i kulturę, oczywiście). I w swoich felietonach wspomina o różnych wydarzeniach kulturalnych. Miło się je czyta...
      Tak sobie myślę, może masz ochotę na przeczytanie "Mieszanin..."? Chętnie Ci je pożyczę. :-)

      Usuń
    2. Przeczytałabym, dziękuję :) Ale sprawdzę najpierw, czy nie mają tego tomu w mojej osiedlowej bibliotece, bo u nas jest mało nowości, a staroci bardzo dużo - może będą i "Mieszaniny literacko-artystyczne"? :)
      O książce "Bratnie dusze" nigdy nie słyszałam. Nie ma jej nawet w katalogu biblionetki.

      Usuń
    3. To poproszę o wiadomość, jeżeli "Mieszanin..." u Ciebie nie będzie, chętnie wyprawię moje w podróż do Ciebie. :-)
      O "Bratnich duszach" nie słyszałam i ja, też szukałam w katalogu Biblionetki, szczątkowe dane o książce i autorze znalazłam w katalogu BN, ale jakoś mnie nie ciągnie do ich przeczytania. :-)

      Usuń

Prześlij komentarz