A jestem mimo wszystko czytelnikiem cholernie wybrednym...


Okładka
Beksiński [Zdzisław - przypisek paren] jeszcze więcej czyta niż pisze. Nie ma czasu na długie smakowanie książek, kończy szybko jedne i zaczyna następne (choć kokietuje, że czyta powoli i z trudem). Narzeka na sanocką księgarnię, gdzie brakuje nowości, organizuje sieć wymiany ze znajomymi z innych miast, kradnie książki z biblioteki i namawia do tego innych, przepisuje na maszynie przez kalkę, fotografuje, nagrywa na taśmę. Prosi Zosię o tłumaczenie z francuskiego, gdy wpadnie mu w ręce oryginał.
Okładka
   Za swojego literackiego ojca duchowego uważa Zygmunta Kałużyńskiego, dziennikarza, który w 1953 roku wydał książkę Podróż na Zachód (to szkice literackie powstałe w trakcie pobytu autora we Francji w latach 1948-1951). "Ta książka stała się dla mnie drogowskazem literackim i wykazem lektur obowiązkowych i nie byłbym tym, kim dziś jestem, gdyby mi to w ręce nie wpadło"* - powie po latach.
  
Witold Gombrowicz
Jego bogiem jest Witold Gombrowicz, choć będzie temu zaprzeczał w liście do Marii Turlejskiej: "Pani tak pisze, jakbym żywił do niego stosunek szeregowca do führera. Ja nie znoszę autorytetów!"**. Ale wytłumaczy: "Gdy [go] czytam, to strona po stronie, zdanie po zdaniu chciałbym wołać: »tak, tak, właśnie tak«. Gdybym sam mógł pisać, gdybym potrafił to wyrazić choć o połowę mniej precyzyjnie... To są moje myśli i gdy czytam je, to widzę je po raz pierwszy sformułowane. Zawsze to wiedziałem i zawsze o tym myślę, ale nie umiem tego »ująć«. (...) A jestem mimo wszystko czytelnikiem cholernie wybrednym. Ponad moje siły jest lektura wszystkich Szołochowów, Hemingwayów. Nie wiem, nie rozumiem, obce, nudne, głupie, płaskie, obojętne... W tym, co lubię, panuje także potworny mętlik. A więc Dostojewski i Czechow, Kafka, Schulz, ale także i Tomasz Mann, dziewiętnastowieczne sentymentalne opowieści o duchach i science fiction, a więc na przykład Margaret Oliphant i Bradbury, i Lem; gdyby jednak dalej poszperać w rzeczach nieraz i drugorzędnych i obrzydliwych, to znalazłby się tam (...) i Poe, i Meyrink, Dziady Mickiewicza, Rilke. Pasjonuje mnie to, co dotyka spraw niezrozumiałych, tajemniczych, jak paralelność zjawisk i zdarzeń w czasie, wyobraźnia ludzka, psychika, psychika chora - rzecz dotycząca schorzeń psychicznych, choćby była nawet słaba artystycznie, jest mi podejrzanie bliska"***.
Okładka
   Pasjonuje go też francuski pisarz Alain Robbe-Grillet i jego powieść Gumy wydana w Polsce w 1958 roku. Beksiński ma własny egzemplarz skradziony z biblioteki. Awangardowy Robbe-Grillet uważa, że tradycyjna formuła powieści już się wyczerpała, więc eksperymentuje z czasem i fabułą, tworząc antypowieść.   [...]
Zdzisław Beksiński czyta Gumy osiem razy. Porównuje konstrukcję powieści Robbe-Grilleta do budowy toru kolejowego, który w końcu musi wjechać na to samo miejsce, skąd wyszedł.
   Dochodzi do wniosku, że też chciałby tak pisać.


* Liliana Śnieg-Czaplewska, Bex@. Korespondencja mailowa ze Zdzisławem Beksińskim. Warszawa 2005, s. 81
** List Zdzisława Beksińskiego do Marii Turlejskiej z 10.10. 1966, w archiwum autorki. Oryginał listu znajduje się w posiadaniu Elżbiety Turlejskiej, córki Marii.
*** List Zdzisława Beksińskiego do Marii Turlejskiej z 5.07. 1966, w archiwum autorki. Oryginał listu znajduje się w posiadaniu Elżbiety Turlejskiej, córki Marii.


Magdalena Grzebałkowska: Beksińscy. Portret podwójny. Wydawnictwo Znak, Kraków 2014, s. 79-80, przypisy: s. 433

Komentarze