I właśnie przez ten świerzop neurastenia cała...

Okładka
"Ażeby więc utrzymać ten klimat przedwojenny, nurkowałam ciągle w książki i osłaniałam się nimi jak kloszem, od tego, co się działo dokoła.

  O, zielony Konstanty, o, srebrna Natalio!
  Cała wasza wieczerza dzbanuszek z konwalią;
  wokół dzbanuszka skrzacik chodzi z halabardą...

Wam to zawdzięczam, że parę alarmów minęło bez zwykłych drgawek strachu i przerażenia, co zawsze mną trzęsły na pierwszy ryk syren.
Wypróbowawszy na sobie to nowe lekarstwo, podczas następnego alarmu popędziłam do piwnicy z ukochanym teraz przeze mnie Gałczyńskim i w jednym z zacisznych jej kącików urządziłam wieczór poezji Konstantego Ildefonsa. Liryczne wiersze, od których zaczęłam, niezbyt chwyciły. Wyczułam, ze moje audytorium nasłuchuje dalej nerwowo tego, co się dzieje nad Warszawą. Zapomniano dopiero o sytuacji, gdy z patosem zaczęłam czytać:

Jest w I Księdze "Pana Tadeusza"
taki ustęp, panie doktorze:
"Gdzie bursztynowy świerzop, gryka jak śnieg biała..."
i właśnie przez ten świerzop neurastenia cała...
O Boże, Boże...

Bo, gdy spytałem Kridla, co to takiego świerzop,
Kridl odpowiedział: - Hm, może to taki przyrząd?
Potem pytałem Pigonia,
a Pigoń podniósł ramiona.

Potem ryłem w cyklopediach,
w katalogach i  słownikach,
w staropolskich trajediach,
i w herbarzach, i w zielnikach...

Idzie jesień i zima.
Ale świerzopa ni ma.
Już szepcą naokół panie:
- Cóż się zrobiło z chłopa!
Dziękuję, panie Adamie!!!
Jestem ofiara, świerzopa.

To chwyciło. Gdy skończyłam, ryk śmiechu przeleciał przez piwnicę. A po odwołaniu alarmu zorientowałam się, że część współlokatorów domu, w którym mieszkaliśmy, została zdaje się choć trochę zarażona bakcylem literatury. Żegnali się bowiem na podwórku nie biadoląc już o wojnie, alarmach, łapankach, lecz słowami: "I właśnie przez ten świerzop neurastenia cała... O Boże, Boże..."

Maria Pruszkowska: "Życie nie jest romansem, ale..." [kontynuacja "Przyślę panu list i klucz"], Wydawnictwo Morskie, Szczecin 1971, s. 78-79

Konstanty Ildefons Gałczyński (1905-1953)

Komentarze

  1. Uwielbiam ten wiersz Gałczyńskiego - w gimnazjum czytałam go sobie w kółko!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja bardzo lubię Gałczyńskiego, ale chyba nie umiałabym podać tego jednego, ulubionego wiersza.
      Po dodaniu tu tego fragmentu książki Pruszkowskiej wyjęłam zbiorki jego poezji; przeglądam, kartkuję, czytam..., zapowiada się miły, ciepły (mimo pogody za oknem) i nieco nostalgiczny weekend. :-)

      Usuń
    2. Fakt, trudno wybrać ten jeden, jedyny, chociaż gdybym już była przyparta do muru, byłaby to pewnie "Zaczarowana dorożka" :) Gałczyński jest idealny za zimne wieczory, ogrzewa lepiej niż kocyk.

      Usuń
    3. Tak, "Zaczarowana dorożka", a także "Kronika Olsztyńska", "Pieśni" i wiele innych, które chciałabym Ocalić od zapomnienia. :-)
      A wczorajsze spotkanie z panem Konstantym skończyłam "Strasną zabą". :-)

      Usuń
  2. Ach! Gałczyński-tyle pięknej poezji.)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to prawda. O ileż uboższa by była polska poezja bez Gałczyńskiego! :-)

      Usuń

Prześlij komentarz