Zapewne nie podoba się pani to, co czytam?

Okładka
Okładka
"Z konsulem rozmawiał o interesach i polityce, wypowiadając poważne i rozumne poglądy, z konsulową zaś gawędził o teatrze, życiu towarzyskim i modach; rzucał uprzejme słówka Tomowi, Chrystianowi i biednej Klotyldzie, nie zapomniał nawet o małej Klarze i pannie Jungmann... Tonia zachowała milczenie, on zaś ze swej strony nie rozpoczynał rozmowy, tylko przechylając na bok głowę spoglądał na nią od czasu do czasu w sposób wyrażający zarówno zasmucenie, jak zachętę.
Odwiedziny te wzmocniły wrażenie wywołane pierwszą jego wizytą.
- Doskonale wychowany młodzieniec - mówiła konsulowa.
- Bogobojny i godny poszanowania człowiek - mówił konsul. Chrystian naśladował teraz o wiele lepiej jego ruchy i sposób mówienia. Tonia zaś powiedziała dobranoc z zachmurzoną miną, czuła bowiem niejasno, że nie po raz ostatni widzi tego człowieka, który tak prędko umiał zdobyć serca jej rodziców.
W istocie, powróciwszy pewnego popołudnia z panieńskiego zebrania, zastała pana Grünlicha, który rozgościł się w pejzażowym pokoju, gdzie czytał konsulowej „Waverley” Waltera Scotta, a akcent jego był wzorowy, nadmienił przy tym, że podróże, jakie odbywa w swych tak ożywionych interesach, zawiodły go i do Anglii. Tonia wzięła inną książkę i usiadła w pewnym oddaleniu; pan Grünlich zapytał miękkim głosem:
- Zapewne nie podoba się pani to, co czytam?
Odrzucając w tył głowę odrzekła coś uszczypliwie sarkastycznego, coś w rodzaju:
- Bynajmniej!
Nie dając się zbić z tropu, zaczął opowiadać o swych przedwcześnie zmarłych rodzicach, o ojcu - kaznodziei, pastorze, człowieku wysoce bogobojnym a zarazem światowym... Później jednak, po wizycie pożegnalnej, podczas której Tonia była nieobecna, wyjechał do Hamburga.
- Ido - rzekła do panny Jungmann, w której miała serdeczną przyjaciółkę. - Ten człowiek pojechał!
Ale Ida Jungmann powiedziała:
- Poczekaj jeszcze, moje dziecko!"

Tomasz Mann: "Buddenbrookowie: dzieje upadku rodziny". TMM Polska/Planeta Marketing, Axel Springer Polska, Warszawa 2007, s. 736, tłum. Ewa Librowiczowa

Pierwsze wydanie powieści - Berlin, S. Fischer 1901 (Foto H.-P.Haack)

Komentarze

  1. Uroczy fragment! "Buddenbrookowie" wciąż przede mną, ale po "Lotcie..." chyba odrobinę przepchną się łokciami w kolejce. :)

    P.S.
    Bardzo polecam korespondencję Manna, jestem nią wręcz oczarowanna. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. :-) Korespondencji Manna zaraz poszukam w katalogu mojej biblioteki.
      A Buddenbrooków rozpychających się łokciami w kolejce do czytania zobaczyłam oczami wyobraźni tak wyraźnie, że trudno mi będzie nie uśmiechać się na sam ich widok, ilekroć podejdę do regału, na którym stoją. :-)

      Usuń
    2. :D Tylko żeby rozochoceni u Ciebie nie zaczęli się przypadkiem rozpychać, bo Ci narobią bałaganu i postrącają książki z półek. :)

      Usuń
    3. To dopiero byłby widok! :-))

      Usuń
    4. :D U mnie raczej nie byłoby problemu, bo książki upchnięte są tak ciasno, że nawet rozpychający się Buddenbrookowie nie naruszą stabilnej konstrukcji. :)

      Usuń
    5. U mnie też na półkach ciasno, ale wiesz, siła więzi rodzinnych potrafi kruszyć nawet mury, a w ich sąsiedztwie stoją osłabieni chorobą Hans Castorp i jego kuzyn (po lewej) i sam jeden Wojciech Mann (po prawej). Tak więc, wszystko jest możliwe. :-))

      Usuń
    6. A, to co innego, nie możemy narażać Hansa na skoki ciśnienia, żadnych nerwowych ruchów, bo będzie Cię budził w nocy oskarżycielskim pokasływaniem. :)

      Usuń
    7. Tak, muszę coś zrobić, żeby zapewnić Hansowi komfort, a sobie spokojny sen... :-))

      Usuń

Prześlij komentarz