Joanna Papuzińska: "Darowane kreski"

Okładka
"Biblioteka! Jak mogłam jej nie poznać ja, biblioteczne dziecko! [...]
Ta biblioteka stała się moim skarbcem nad skarbcami.
Wszystkie książki miały tu zielone, czerwone lub granatowe grzbiety, z tytułami wypisanymi zgrabniutko białą farbą.
Za naszymi plecami stoliki zostały rozstawione i okolone wiankami krzeseł. Do półek zbliżali się czytelnicy, wyciągali sobie książki, zaznaczali ich miejsce drewnianym trójkącikiem i w milczeniu, stojąc, przerzucali kartki.
Już samo przechadzanie się przed półkami i odczytywanie znajomych, nieznajomych i półznajomych tytułów oraz nazwisk było intrygujące. Zupełnie jakby stało się przed domofonem wielkiej kamienicy z rzędami tabliczek i nazwisk i myślało: kogo by tu dzisiaj odwiedzić?
Niezwykła była także pani Felicja. Na powitanie powiedziała mi: "Ach, więc to ty?", jakby już na mnie tutaj od dawna czekała i wiedziała, że kiedyś na pewno przyjdę. Wstała od swojego stoliczka i poprowadziła mnie labiryntem regałów, opowiadając mi, gdzie jakie książki stoją i jak są oznaczone. Cichuteńkim, szemrzącym szeptem, takim przeznaczonym tylko dla mnie i dla nikogo więcej, wypytywała mnie, co czytam i co lubię, ja zaś od razu poczułam się zaprzyjaźniona z tą maleńką panią, bo miałyśmy wspólne upodobania i niechęci. [...]
Książki były tam inne niż dzisiaj.
Nie nosiły ani brunatnych okładek z pakowego papieru, ani też koszulek z folii. Kolory okładek były stonowane, przyćmione, nie miały jaskrawych barw ani też nie pokrywano ich lakierem.
Książki powojenne, znane mi z domu i z księgarni, wyglądały czasem, jak by to powiedziały moje koleżanki, "ścierkowato". Użalałyśmy się z panią Felicją nad ich szarymi kartkami i mało kolorowymi ilustracjami. Za to te "przedwojenne" jak stwierdzałyśmy, drukowane były na dość grubym, często kremowym lub żółtawym papierze, matowym, a nawet trochę kosmatym, przypominającym w dotknięciu zamsz lub welwet. Brzegi kartek były lekko wytarte, zaokrąglone, a płócienny grzbiet okładki utracił już swą sztywność, przypominał teraz materiał na letnią bluzkę czy fartuszek. Był to znak, że książki te wielokrotnie już otwierano, lecz że obchodzono się z nimi ostrożnie i czule."

Joanna Papuzińska: "Darowane kreski". Wydawnictwo ATENA, Warszawa 1994, s. 93-94

Komentarze

  1. Marzy mi się ta książka. Szybko wypożyczę ją do czytania z biblioteki miejskiej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wierzę, że Cię nie rozczaruje. Miłej lektury Ci życzę i pozdrawiam. :)

      Usuń

Prześlij komentarz