Arthur Conan Doyle: "Studium w szkarłacie"

Okładka
"Poszedłem do sypialni i uczyniłem, jak mi radził. Gdy wróciłem z rewolwerem w ręku, zastałem stół już sprzątnięty, a Holmesa pochłoniętego swym ulubionym zajęciem: wodzeniem smyczkiem po strunach. 
– Zagadka się komplikuje – powitał mnie. – Właśnie nadeszła odpowiedź na depeszę do Ameryki. Potwierdza się mój pogląd. 
– To znaczy? – zapytałem gorączkowo. 
– Moje skrzypce byłyby lepsze, gdyby im dać nowe struny – zauważył. – Niech pan wsadzi rewolwer do kieszeni. Gdy ten gość wejdzie, musi pan z nim mówić jakby nigdy nic. Resztę proszę mnie zostawić. Niech go pan nie spłoszy przyglądając mu się zbyt badawczo. 
– Już ósma – powiedziałem patrząc na zegarek. 
– Tak. Pewnie tu będzie za parę minut. Niech pan trochę uchyli drzwi. Tak, tyle wystarczy. Teraz niech pan przełoży klucz do wewnątrz. Dziękuję. Rzadką książkę kupiłem wczoraj na straganie: „De iure inter Gentes”, wydaną po łacinie w Liège w Niderlandach w roku 1642. Głowa Karola X mocno jeszcze siedziała na karku, gdy wytłoczono ten mały tomik w brązowej skórze. 
– Kto go tłoczył? 
– Jakiś Phillipe de Croy. Na pierwszej karcie widnieje spłowiały już napis: „Ex libris Gulielmi Whyte”. Zastanawiam się, kim był ten William Whyte. Pewnie jakimś wścibskim prawnikiem siedemnastego wieku. Sądząc po piśmie, musiał być wielkim legalistą. Ale oto nasz gość. "

Arthur Conan Doyle: "Studium w szkarłacie", Rytm 2008

Komentarze