Małgorzata Musierowicz: "McDusia" (1)

Okładka

"Niecierpliwie otworzyła swoją paczkę. Ukazał się nieduży, pękaty tomik w czerwonej, z lekka wytartej okładce. "Kazimierz Wierzyński. Utwory zebrane" - głosił napis z wyblakłych, złotych liter.
- Patrz - powiedziała Gabriela, siadając przy biurku. - Wydawnictwo Przeworskiego, Warszawa, rok 1939 - przed samą wojną. Może jeszcze zdążyli rozprowadzić po księgarniach. W Warszawie wszystko przecież spłonęło, więc kto wie, jakim cudem ten egzemplarz ocalał. Ach! Spójrz na to!
Przez stronę tytułową, nakreślony wiecznym piórem, charakterem pisma zamaszystym, pięknym, ostrym, biegł na ukos autograf poety.
- Rozumiesz? Wierzyński miał w rękach ten tomik, dotykał go, podpisał dla kogoś. Co za wrażenie!
- To bardzo cenne?
- Bardzo! Twój pradziadek był bibliofilem. Kupił to, popatrz, u nas, w Poznaniu, w antykwariacie Żupańskiego. Dawno temu, nalepka cenowa jeszcze ze Starego Rynku. Tego antykwariatu już tam nie ma od lat. Co za wspaniały prezent!
Rozpromieniła się.
Pośrodku tomu widniał żółty brzeżek kartki samoprzylepnej. Książka otwarła się na niej.
Gabrysi - na ciężkie chwile, pamiętaj, kto prowadzi rachunki - napisał na tej zakładce profesor Dmuchawiec.
Wiersz na prawej karcie - grubej, miękkiej jak zamsz, pożółkłej - znaczył przy tytule ołówkowy krzyżyk.
Chwiejna linia podkreślała też dwa ostatnie wersy pierwszej zwrotki:

W ogromnem, świętem natchnieniu Boga
Wszystko powstaje z miłości.*

* Kazimierz Wierzyński, Czy nas uwiodła radość uboga"

Małgorzata Musierowicz: "McDusia". Wydawnictwo Akapit Press, Łódź 2012, s. 78-79

Komentarze

  1. Och! Przeczytałaś już! Zazdroszczę. I jak? Dobra? :)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytam, jestem w połowie (i na pewno dzisiaj skończę, bo bardzo dobrze się czyta), ale nie mogłam się powstrzymać, żeby już nie dodać tego fragmentu, pierwszego z kilku, które uzupełniają wątek wspomnień o profesorze Dmuchawcu. :-)

      Usuń
    2. No to czekam na opinię po przeczytaniu całości. :)

      Usuń
    3. Przeczytałam, skończyłam kilka minut po północy. :-) Przyznam, że mi się podobała. Momenty liryczne przeplatane z komediowymi, niewielu nowych bohaterów (za to znaczących, jak tytułowa Magdusia), dużo odniesień do postaci i wydarzeń z poprzednich tomów, więc czytanie "McDusi" to jak spotkanie po latach - ze starymi znajomymi i przyjaciółmi. Miłośnikom "Jeżycjady" polecam z czystym sumieniem, ale osobom, które dopiero chciałyby poznać mieszkańców poznańskiej dzielnicy proponowałabym sięgnięcie najpierw po wcześniejsze tomy cyklu.

      Usuń
    4. w ogóle uważam, ze jak czytać "Jeżycjadę" to po kolei. Dorastać wraz z nimi, obserwować jak się zmieniają, jak toczą się ich losy - piękne. :)

      Usuń
    5. Tak, to taki cykl, który najlepiej zacząć od początku, od "Szóstej klepki". :-)

      Usuń

Prześlij komentarz