Elizabeth Adler: "Hotel Riwiera"

Okładka
"Znalazłam się w saloniku o belkowanym stropie. Był zastawiony bibelotami, wśród których odkryłam srebrne puchary za sukcesy w grze w polo i sepiowe fotografie wytwornych mężczyzn w tweedach, ze strzelbami w rękach i upolowanymi bażantami. I jeszcze mnóstwo innych zdjęć w starych srebrnych ramkach oraz pięknie malowany chiński serwis do herbaty, ustawiony w prześlicznej, oszklonej starej serwantce. Na ścianach wisiały olejne wizerunki koni i psów oraz kawałek czerwonego jedwabiu haftowany w smoki i oprawiony w heban. Przed kamiennym kominkiem stały dwie przepastne kanapy pokryte perkalem w róże. Jakaś poczciwa osoba, zapewne Mary Wormesly, rozpaliła ogień, przywitał nas więc miły odgłos trzaskającego drewna. Podłogę z ciemnych szerokich desek, z kasztanowca, jak objaśniła mnie panna N., ocieplał orientalny dywan utrzymany w czerwieniach i błękitach.
Książki były wszędzie. Książki i jeszcze raz książki - upchnięte na wbudowanych półkach, ułożone w stosy na podłodze, spadały z krzeseł i podpierały lampy.
- To moja biblioteczka - powiedziała panna N., skromnie określając zbiór lektur z całego życia. - W długie zimowe wieczory lubię sięgnąć po dobrą książkę."

Elizabeth Adler: "Hotel Riwiera". Amber, Warszawa 2004, s. 183, tłum. Anna Żukowska-Maziarska

Komentarze