Małgorzata Musierowicz: "Kalamburka"

Okładka
"A o jakiej lalce Monika marzy? (O dzidziusiu ze złotymi włoskami i żeby płakał, jak się go położy). I czy lepiej czytać książki dla dzieci, czy te dla dorosłych? Mila uważała, że te dla dorosłych, bo choć dziecięce bywają śliczne, to przecież te dla dorosłych są okropnie ciekawe.
- Gizela i ja lubimy czytać - opowiadała Mila, kuląc ramiona i okrywając głowę chustką, którą wcześniej miała omotaną wokół szyi. - Teraz, jak nie ma Niemców, przyniosłyśmy książki z piwnicy, już stoją na półkach. A przedtem to się po każdą chodziło. To są książki dla dorosłych, z dziecięcych tam były tylko baśnie Andersena i "Bohaterski miś". Siedzimy przy stole i czytamy albo ja rysuję, a Gizela mi czyta na głos.
Jak są opisy niedozwolone dla dzieci w moim wieku, to Gizela ziewa albo kaszle i w tym czasie sama czyta po cichu, i już wie, co ma opuścić. Ona bardzo o mnie dba. Najbardziej mi się podobała "Krystyna, córka Lavransa".
- O czym to?
- O miłości. Co się Gizela nakaszlała!
Wybuchnęły obie cieniutkim chichotem."

Małgorzata Musierowicz: "Kalamburka". Wydawnictwo Akapit Press, Warszawa 2004, 286 s.

Komentarze

  1. Uwielbiam "Jeżycjadę", choć akurat "Kalamburka" mniej mi się podobała niż inne części. Mam nadzieję, że kiedyś skompletuję wszystkie tomy. Nie znam drugiej tak pogodnej i ciepłej serii. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, "Kalamburka" jest inna. I mnie chyba też najmniej się podoba. Ale ten fragment mnie urzekł, jak zawsze, gdy o książkach mowa...
      Masz "Sprężynę"? Bo jeżeli nie, to chętnie Ci sprezentuję do Twojej jeżycjadowej kolekcji. :-)

      Usuń

Prześlij komentarz