Agatha Christie: "Autobiografia" i Hercule Poirot

Okładka
"Zostawiłam ich na jakiś czas, żeby dojrzewali, i poświęciłam uwagę detektywowi. Kogo mogłabym mieć jako detektywa? Dokonałam przeglądu detektywów, których spotykałam i podziwiałam w różnych książkach. Był tam Sherlock Holmes, jedyny w swoim rodzaju - z nim nigdy nie mogłabym rywalizować. Był Arsen Lupin - ale kryminalista to czy detektyw? W każdym razie nie w moim guście. Był młody dziennikarz Rouletabille z „Tajemnicy żółtego pokoju” - takiego właśnie człowieka chciałabym wymyślić - kogoś, kto przedtem nie występował w powieściach kryminalnych. Kogo mogłabym wziąć? Ucznia? Raczej z trudem. Naukowca? Co ja wiedziałam o naukowcach? Potem na myśl mi przyszli belgijscy uchodźcy. W naszej parafii w Tor mieszkała ich cała kolonia. Kiedy przyjechali, spotkali się z powszechną sympatią i współczuciem. Ludzie znosili im meble, żeby mieli czym urządzić mieszkania, i wszyscy wychodzili ze skóry, by się biedacy czuli jak najlepiej. Po czym nastąpiła normalna reakcja, gdy uciekinierzy zamiast okazywać wielką wdzięczność narzekali na to czy na tamto. Nie uwzględniono faktu, że musieli się czuć oszołomieni w obcym kraju. W większości byli to nieufni wieśniacy i najmniej ze wszystkiego życzyli sobie zaproszeń na herbatę albo odwiedzania ich w domu. Chcieli, żeby dano im spokój i żeby mogli trzymać się na uboczu, oszczędzać każdy pens, kopać swoje ogródki i po swojemu je uprawiać.
Dlaczego nie mogłabym zrobić detektywem Belga? - pomyślałam. Są tu uciekinierzy różnego rodzaju. A może to uciekinier, który jest oficerem policji? Emerytowany oficer policji? Niezbyt młody. Popełniłam tu wielki błąd. W rezultacie wymyślony przeze mnie detektyw musiałby mieć teraz dobrze ponad sto lat.
W każdym razie zdecydowałam się na detektywa Belga. Pozwoliłam mu dorastać pomaleńku do swojej roli. Powinien być inspektorem, tak żeby dysponował pewną wiedzą o przestępstwach. Będzie pedantyczny, bardzo schludny, rozmyślałam uprzątając swój pokój z mnóstwa niechlujnie wyglądających rupieci. Nieduży, schludny jegomość. Miałam go przed oczami - niedużego, schludnego jegomościa, wiecznie coś porządkującego, lubiącego, żeby rzeczy były do pary i kanciaste, a nie okrągłe. I musi być bardzo bystry - powinien mieć szare komórki - to dobre sformułowanie, muszę je zapamiętać. Tak, będzie miał szare komórki. Nazywać się musi jakoś wspaniale, tak jak Sherlock Holmes i jego rodzina. Kto był jego bratem? Mycroft Holmes.
A gdyby mojemu niedużemu jegomościowi dać na imię Herkules? Przy jego niewielkim wzroście, Herkules to dobre imię. Większych trudności przysporzyło mi nazwisko. Nie wiem, dlaczego w końcu zdecydowałam się na nazwisko Poirot, czy przyszło mi po prostu do głowy, czy też zobaczyłam je w jakiejś gazecie albo gdzieś indziej - dość że je miałam. Dobrze wyglądało razem z imieniem Hercule, nie Herkules - Hercule Poirot. To już zdecydowane, i chwała Bogu."


David Suchet jako Hercule Poirot
Agatha Christie: "Autobiografia". Wydawnictwo Dolnośląskie, Wrocław 2010, s. 233-234, tłum. Magdalena Konikowska, Teresa Lechowska

Komentarze