Kylie Fitzpatrick: "Sekretny wątek"


Okładka

"Wreszcie Mary uznała, że wszystkie wypiły dość herbaty i poprowadziła je przez wykładany marmurem hol wejściowy do równie przestronnego pokoju po przeciwległej stronie. Mieściła się tam biblioteka. Madeleine zamarła z podziwu. Biblioteka była ogromna, trzy ściany od podłogi po sufit zajmowały długie półki zapełnione rzędami książek. Starych książek – nie dojrzała ani jednej papierowej obwoluty. Znajdowało się tam niewiele więcej poza dwiema drewnianymi drabinkami – nie było nawet stołu. Setki oprawnych w skórę grzbietów wznosiły się zbyt wysoko, by do nich sięgnąć nawet z drabinki. Było oczywiste, że siostry nie są bibliofilkami.
Mary podeszła do rogu, gdzie część półek kryło się za przeszklonymi drzwiczkami. Zdjęła gruby, ciemnoczerwony tom z półki obok szafki i sięgnęła do szpary po ciężki mosiężny klucz. Otworzyła drzwiczki, wyjęła kilka kolejnych książek i dopiero wtedy powróciła do czekających Madeleine i Margaret. Trzymała pięknie rzeźbione czarne pudełko wyglądające, jakby je zrobiono z dżetów.
Maszerując za nią posłusznie do salonu w towarzystwie Margaret, Madeleine zastanawiała się, po co w ogóle szły tam wszystkie. Mary mogła przynieść pudełko sama. Być może procesja do biblioteki stanowiła część rytuału.
Miejsce przyborów do herbaty na koronkowym obrusie zajęło pudełko. Madeleine złapała się na tym, że wstrzymuje oddech, kiedy kuzynka ostrożnie unosiła wieko. Aż westchnęła cicho, wewnątrz bowiem leżał niezwykły antyk: książka.
- I co ty na to? – spytała Margaret swoim tonem dziecka prezentującego zabawkę.
- Twoja matka nalegała, by wkładać rękawiczki, nim się ją weźmie do rąk – oznajmiła Mary ważnym tonem. – Przynieś rękawiczki, Margaret – poleciła, a siostra natychmiast wyszła. [...]
Wróciła Margaret, niosąc parę cienkich samochodowych rękawiczek z koźlęcej skóry i ceremonialnie podała je Madeleine.
- Teraz możesz jej dotknąć – oznajmiła.
Książka była tylko odrobinę mniejsza od pudełka – miała jakieś dwanaście na dwadzieścia kilka centymetrów oraz ze dwa i pół centymetra grubości. Oprawiono ją w grubą, szorstką brązową skórę. Pierwsza strona okładki zesztywniała ze starości, kilka plamek złocenia znaczyło pociemniałe miejsce, gdzie kiedyś zapewne znajdował się iluminowany inicjał.
Ostrożnie uniosła okładkę i zobaczyła litery starannie skreślone brązowym atramentem na welinowych kartach oraz datę „3 czerwca 1064”  zapisaną w kontynentalnej łacinie, odgadła instynktownie, że tekst skopiowany przez Lydię musiał pochodzić w tej księgi. Czy możliwe, że to się dzieje naprawdę? Z pewnością nie.
- Co to jest? – szepnęła z szacunkiem, wiedząc, że Margaret nareszcie doczekała się reakcji, na jaką liczyła.
- Pamiątka rodzinna – wyjaśniła Mary swobodnie. – Na twojej matce zrobiła wielkie wrażenie. Lydia prosiła, byśmy jej pozwoliły przepisać kilka pierwszych stron. Powiedziała, że ty będziesz umiała je przetłumaczyć.
A kiedy Madeleine nie odpowiedziała, spytała ostro:
- No więc jak, zamierzasz to zrobić, czy nie?
- Zaraz, chcesz powiedzieć, że mogę ją zabrać... do Francji?
- Oczywiście, że właśnie to chcę powiedzieć, moja droga. Nie mogłabyś raczej zostać tu z nami, prawda? – Mary zdawała się lekko przerażona takim pomysłem.
- Ale książka jest bardzo stara... musi być delikatna i cenna.
- Chyba nie zamierzasz się z nią źle obchodzić, prawda?
- Nie, ale...
- Doskonale, w takim razie ustalone. Spodziewamy się, że dasz nam znać, kiedy skończysz. Sądzimy, że tego życzyłaby sobie twoja matka."


Kylie Fitzpatrick: „Sekretny wątek”. Prószyński i S-ka, Warszawa [b.r.], s. 39-41, tłum. Klara Bertram
[autorka urodziła się w Danii, mieszkała w Anglii, Australii, Ameryce..., dlatego zaliczyłam ją do Danii, gdzie się urodziła]

Komentarze