Pieniądze szczęścia nie dają ...?


Po "Złoty deszcz" sięgnęłam, szukając książki, która spełniałaby warunki akcji "Kolorowy rok - kolorowe czytanie". Jest już połowa lutego, a ja mam do "nadrobienia" jedną kolorową książkę, dlatego nie zastanawiałam się zbyt długo, gdy trafiłam na powieść obyczajową pary autorów kryjących się pod pseudonimem Judith Michael. Zaczyna się jak w bajce o złotej rybce, spełniającej odwieczne życzenie... Bohaterka "Złotego deszczu" wygrywa na loterii, bagatela, 60 milionów dolarów. Etap życia, kiedy nie miała czym opłacić czynszu, rachunków i zaspokoić potrzeb swoich i swojej córki się skończył. Zaczął się nowy, od wielkiego bum. Jak to w życiu bywa, pieniądze zawróciły jej w głowie, spowodowały też napływ wszelkiego rodzaju krętaczy i naciągaczy, pasożytów, ludzi z "pasjami" wszelkimi, z potrzebami prawdziwymi i wymyślonymi..., trudno się opędzić od takich, najczęściej zbyt nachalnych petentów. 
Kiedy o tym czytałam, w puli Lotto było 35 milionów, przyznam, że zastanowiłam się przez chwilkę, po co ja ten kupon wysyłałam, bo może będę miała "pecha" i wygram ... :-))

No, ale u nas nie robi się wokół zwycięzców w Lotto takiego szumu medialnego, jak to się stało w  powieści, gdzie reporterzy nie tylko lokalnych tabloidów i stacji telewizyjnych bezpardonowo walczyli o pierwszeństwo i wyłączność do nagrań i wywiadów.
Bardzo szybko i matka, i córka mają dosyć nieustannie dzwoniącego telefonu, intruzów wciskających się siłą do mieszkania, wystających przed drzwiami i na ulicy; jedynym sposobem jest zniknięcie z horyzontu. Claire i Emma, wraz z jedną z nowych znajomych, znikają... na statku na Alaskę.
Problem jednak w tym, że panie mogą uciec od dotychczasowego otoczenia, życia i domu, ale nie mogą od siebie samych. Dotychczas wiodły bardzo skromne, wręcz ubogie, ale uczciwe i prostolinijne życie. Nie wiedzą więc, że nie każdemu nowemu znajomemu mogą zaufać, że nie powinny szczegółowo opowiadać przypadkowo spotkanym ludziom o sobie, swoim majątku i rodzinie, nie widzą, że stają się łatwym obiektem manipulacji, przyjmując z wiarą i naiwnością wszystko, co się wokół nich dzieje. A to nie może się dla nich dobrze skończyć. I przyznam, że mnie, osobie dość realnie i trzeźwo patrzącej na świat, czytało się tę powieść z trudem, bo mnie denerwowała schematyczna akcja, łatwe do przewidzenia reakcje i zachowania bohaterów, ich nieskomplikowane portrety psychologiczne ... 

Czytając zadawałam sobie pytanie: to jak to w końcu jest, dają te pieniądze szczęście, czy nie? 

Czy świat dotychczas niedostępny dla Claire i jej córki, świat wielkich pieniędzy i wielkiego biznesu, spełni ich oczekiwania i sprawi, że będą miały satysfakcję z tego, co i jak robią? I wreszcie, czy sprawdzi się to, co tak stanowczo deklarowała Claire zaraz na początku - że wygrana nie zmieni jej jako człowieka, a tylko warunki, w których żyje?


Judith Michael: "Złoty deszcz". Amber, Warszawa 1994, 478 s., tłum. Grażyna Jagielska

Komentarze

  1. Ja raczej nie miałabym problemów z wydaniem 60 milionów dolarów - już widzę te stosy nowiutkich, pachnących książek... :)
    P.S.
    Bardzo podoba mi się sentencja Hemara na bocznym pasku! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję. :-) Cytaty będą się zmieniać, a wszystkie przechowuję w archiwum cytatów.

    60 milionów... Wiesz, mnie się też wydaje, że bym nie miała takich zmartwień. Nie tylko stosy nowiutkich książeczek, ale i stosowna biblioteczka do ich ustawienia... :-)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz