Człowiek człowiekowi...

Przyznaję, że kilka moich ostatnich prób poznania twórczości laureatów Literackiej Nagrody Nobla skończyło się fiaskiem albo co najmniej brakiem zachwytu. Nie zniechęca mnie to jednak do realizowania mojego biblionetkowego projektu "Nobliści". Początek tego roku spędziłam zatem, zawierając bliższą znajomość z Williamem Goldingiem.
Film na podstawie książki "Władca much" widziałam dawno i wizja jego reżysera nie przeszkadzała mi w lekturze. A sama książka wciągnęła mnie bardzo.

Początek zapowiada historię przygodową lub opowiadającą o odkrywaniu nowych nieznanych światów i kultur. Bo oto grupka chłopców w wieku od 6 do 12 lat trafia w wyniku katastrofy samolotu na bezludną wyspę. Dalej może być wszystko: groźne zwierzęta, czyli miejsce jak z horroru lub wspaniała natura, czyli raj. A jest piekło pod hasłem "człowiek człowiekowi...". 

Chłopcy są początkowo zagubieni, przestraszeni i z ulgą przyjmują przewodnictwo Ralfa, który z mądrym, choć wyśmiewanym i lekceważonym z powodu swojej postury i chorób Prosiaczkiem u boku reprezentuje rozsądek i realną ocenę sytuacji. Ralf nie ma jednak cech przywódcy, więc jego plany i zarządzenia są wprawdzie przyjmowane zgodnie a nawet z entuzjazmem, ale mało kto się kwapi do ich realizowania. Bardzo szybko pojawia się drugi kandydat do przewodnictwa, Jack, kierownik chóru kapituły, chłopak obdarzony cechami przywódczymi, zwolennik silnej ręki i władzy absolutnej, który może swój wpływ na rówieśników zwrócić w każdą stronę. Jack zdobywa w grupie coraz większą popularność,  jest bowiem myśliwym, dostarczającym chłopcom mięsa, urozmaicającego monotonną owocową dietę. 
Początkowo niewidoczny aż tak bardzo antagonizm między tymi chłopcami rozwija się każdego dnia i nieuchronnie prowadzi do zdarzeń ekstremalnych, do sytuacji, z których nie ma wyjścia i których nie da się już obrócić w żart. Jest to więc opowieść o relacjach między ludźmi, o sile nienawiści i o łatwości, z jaką człowiek pod wpływem innego może posunąć się do przemocy i okrucieństwa wobec ludzi, którzy niczemu nie zawinili i nie mogą się bronić.

Książka powstała w roku 1954. Nietrudno zatem dostrzec w niej nawiązanie do niedawnych wydarzeń i ludzi, którzy w pierwszej połowie XX wieku kształtowali historię świata.



William Golding: „Władca much”. Mediasat Poland, Kraków 2004, 180 s., tłum. Wacław Niepokólczycki

[Kadr z filmu pochodzi ze strony: telemagazyn.pl a okładka książki ze strony: Alejka.pl]

Komentarze

  1. Nawet się nie pochwaliłaś, że masz bloga. ;-)

    Natii

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie zdążyłam. :-) Jak widzisz, raczkuję dopiero... Cieszę się, że mnie odwiedziłaś. :-)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz